Dobry Temat na pierwszą stronę, czyli jak się robi gazetę


Każdy, kto chce zając się pisaniem do gazet albo wydaje mu się, że bycie dziennikarzem to misja, prestiż i wielkie ideały, a gazety kreują bliską prawdzie rzeczywistość, powinien przeczytać „Temat na pierwszą stronę”, najnowszą powieść Umberto Eco. Pracuję w mediach od lat i przyznam, że Eco musiał bywać w niektórych miejscach, gdzie pracowałam i obserwować pewne praktyki:-)Tym razem włoski mistrz narracji i fabularnych intryg bierze na warsztat „robienie gazety”, wplątując w to niesamowitą historię związaną ze śmiercią Mussoliniego, lożą masońską i tajną organizacją prawicową Gladio. I w tym miejscu musi paść to pytanie: Czy w tej książce Eco utrzymał poziom, do którego przyzwyczaił mnie w „Imieniu róży”? Jej największą wadą jest to, że nie jest… „Imieniem róży”:-) Większych wad nie dostrzegłam.

Eco, włoski profesor filozofii, w 1980 roku opublikował „Imię róży”, doskonałą z każdej strony wielowarstwową powieść o średniowiecznych włoskich mnichach i intrygach zakonnych. Kto czytał, ten wie, że „Imię róży” nie bez powodu została uznana za arcydzieło literatury XX wieku, a Eco obwołany najlepszym współczesnym włoskim pisarzem. Kto nie czytał, niech biegnie do biblioteki po książkę, gorąco ją polecam – przeczytałam ją jako lekturę obowiązkową na studiach i dzięki niej polubiłam średniowiecze:-). Na podstawie książki powstał film z Seanem Connerym i młodziutkim Christianem Slaterem w rolach głównych. Po „Imieniu róży” Eco wydał jeszcze kilka książek (m.in. „Wahadło Foucaulta”, „Baudolino”, „Tajemniczy płomień królowej Loany”), „Cmentarz w Pradze”; zaś ostatnią z nich jest „Temat na pierwszą stronę”. Powiem Wam, że po tylu latach, kiedy po głowie nadal chodzi mi genialne „Imię róży”, Eco nie rozczarowuje. Przynajmniej dobitnie nie rozczarowuje, bo pewne zastrzeżenia mam. Ta sama znakomita, trzymająca w napięciu narracja, ten sam świetny styl, te same wyraziste, nakreślone wprawną ręką postaci i ta sama doza niepewności. Choć, może jak na Eco, powieść jest za krótka? Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam nieco ponad 170 stron, bo Eco przyzwyczaił mnie do dwa razy większych stronicowo książek i wydaje mi się, że i tę narrację mógłby rozwinąć bardziej. Cóż, nie będę pouczać światowej sławy pisarza:-) W każdym razie miałabym ochotę na więcej.


Akcja, narracja, redakcja
„Temat na pierwszą stronę” opowiada historię pięćdziesięcioletniego dziennikarza Colonny, życiowego nieudacznika, który w 1992 roku dostaje propozycję nie do odrzucenia. Za niezłą sumę pieniędzy przez rok ma przyglądać się tworzeniu innej niż wszystkie gazety pt. „Jutro”, aktywnie uczestniczyć w powstawaniu kolejnych zerowych numerów, kreować tematy, szefować zespołowi redakcyjnemu i być prawą ręką redaktora naczelnego, który tworzy gazetę według linii myślowej właściciela gazety, który jest majętnym, wpływowym biznesmenem. Ów biznesmen chce zostać przyjęty na salony, posiadanie gazety ma mu to ułatwić. Colonna dowiaduje się, że gazeta ma… nigdy się nie ukazać, ale jego książka ma stać się bestsellerem, lecz wcale nie musi być wierna prawdzie. Colonna zwiedziony widmem niezłej kasy, podejmuje się zadania. W redakcji ruszają prace, a Colonna szkicuje książkę. Pod jego skrzydła trafia grupa dziennikarzy, składająca się z dziwaków o bogatej przeszłości, inteligentów i jednej błyskotliwej kobiety. Ten dość charakterny zespół otrzymuje misję stworzenia gazety opiniotwórczej, interesującej przeciętnego mieszkańca Mediolanu, który: nie czyta książek, nigdy nie jadał pałeczkami, nie ma dość pieniędzy ani rozumu: „horoskopy powinny być optymistyczne, krzyżówki łatwe, nekrologi natchnione, sformułowania jasne i nie wymagające od czytelnika zbędnego namysłu”. Zespół uczy się, jak odwracać uwagę czytelnika od spraw, które dla mocodawców pisma są niewygodne, oraz jak sugerować czytelnikowi sprawy, które są niewygodne dla wrogów tychże mocodawców.

 Na zebraniach dziennikarze wraz z naczelnym oraz jego asystentem Colonną kreują tematy i próbują tworzyć artykuły na podstawie tych, które już zostały napisane, zderzając się z murem w postaci: „To może zaszkodzić naszemu Prezesowi”, „Nie możemy narazić się policji skarbowej, bo zacznie węszyć u Prezesa” itp. Jedne propozycje są zbyt inteligentne, drugie zbyt śmiałe, inne znów mało interesujące. Jak przebić się w interesującym artykułem? Jaki powinien być temat na pierwszą stronę? Każdy z dziennikarzy otrzymuje swoje zadania. Jeden z nich Braggadoccio wydaje się być najbardziej pochłonięty własnym dochodzeniem. Jest przekonany, że odkrył tajemnice współczesnej historii Włoch: fikcyjną śmierć Mussoliniego, zamach stanu; terror Czerwonych Brygad; przypuszczalne zabójstwo Jana Pawła I i afery banku watykańskiego. To wszystko miało dziać się pod nieustanną kontrolą tajnej prawicowej organizacji Gladio, loży masońskiej P2, mafii, CIA, Watykanu i tajnych służb. Nieprawdopodobne, co?

Sprawa Braggadoccia jest kluczową dla całej powieści, ale nie zdradzę Wam, jak się skończy. Odebrałabym Wam przyjemność czytania.

Nie wierzcie w to, co Wam mówią
W „Temacie na pierwszą stronę” Eco kompiluje różne gatunki: political fiction, groteskę, romans i thriller. Trzecioosobowa narracja w dużej mierze skupiona jest w dialogach. Postaci, jak już wspominałam, są bardzo wyraziste, charakterystyczne, z krwi i kości – Eco stworzył całkiem ciekawą galerię postaci, co zresztą obserwujemy we wszystkich jego książkach.

To, co z tej książki bije najmocniej to przestroga przed wizją świata kreowanego przez media. Media, które chlubią się, że są wolne od wszelkich nacisków i układów, ale wcale takie nie są… W „Temacie na pierwszą stronę” kilka razy przewija się rzucone mimochodem stwierdzenie w stylu: „Nie wierzcie w to, co wam mówią”. Wierzę, że „Temat…” spodoba się czytelnikom Eco, także tym, którzy z branżą medialną są związani. Co powie reszta? Nie mam pojęcia.


Na koniec podaję fragment wywiadu z Umberto Eco, dotyczący „stopnia trudności” książek włoskiego pisarza. Spotkałam się z opiniami, że są trudne, wymagające. Owszem, są, bo Eco odwołuje się także do wydarzeń prawdziwych, łączy wątki, postaci, miejsca, żongluje nimi, miksuje, dodaje sporo fikcji, ale moim zdaniem podaje to w całkiem przyjemny dla czytelnika sposób. Jest to beletrystyka na najwyższym poziomie, ale nie przeintelektualizowana.

„- Co odpowiada Pan tym, którzy twierdzą, że Pańskie powieści są zbyt wymagające?
– Pierwszych trzydzieści stron piszę tak, by zniechęcić tych, którzy nie będą w stanie śledzić swobodnie dalszych wątków. Uważam, że wydawcy się mylą, sądząc, że ludzie pragną tylko łatwych książek. Pośród siedmiu miliardów istnień ludzkich znajdzie się na pewno kilka milionów, które chcą rzeczy wymagających. Nie jesteśmy przecież wszyscy osłami. (śmiech)”


Dziękuję Oficynie literackiej Noir Sur Blanc za przekazanie egzemplarza do recenzji.

Tytuł oryginału: Numero zero
Język oryginału: włoski
 Przekład: Krzysztof Żaboklicki
 Oprawa: twarda z obwolutą
 Format: 150×240
 ISBN: 978-83-7392-532-8
 Wydanie: I
 Data wydania: maj 2015
 Ilość stron: 189

You may also like...