„Uniwersytet Wszystko Moje” dla dzieci i młodzieży
Czego Feluś się nie nauczy, tego Felix nie będzie umiał – z takiego założenia wyszli obrzydliwie bogaci państwo Smirth, bohaterowie książki „Uniwersytet Wszystko Moje”, którzy widząc, że ich syn nie ma za grosz talentu do pomnażania majątku, postanowili wysłać go na specjalne nauki. Tak w skrócie można opisać wspaniałą powieść Fabrizio Silei, która kilka miesięcy temu ukazała się nakładem wydawnictwa Nasza Księgarnia. „Uniwersytet Wszystko Moje” to znakomita historia z morałem ważnym i dla dzieci, i dla ich rodziców.
Choć znane porzekadło mówi, że niedaleko pada jabłko od jabłoni, nijak nie można tego powiedzieć o jedynym potomku Gregora i Katiuszy Smirthów, uroczym Felusiu. Przychodzi on na świat dokładnie zaplanowany i ma być „narzędziem” rodziców do pomnażania ich majątku, a kiedyś szczęśliwym – spadkobiercą ich pokaźnego dorobku. Trudno się dziwić, że chcą, by syn był dokładnie taki sam jak oni: chytry, sprytny, przebiegły, bezwzględny w biznesie, pozbawiony uczuć innych niż miłość własna oraz miłość do pieniędzy.
„Uniwersytet Wszystko Moje” – zarys fabuły
Ku rozczarowaniu rodziców, Feluś już od pierwszego dnia w brzuchu Katiuszy, daje im się we znaki. Kiedy przychodzi na świat, jest jeszcze gorzej. Trzeba go karmić, przewijać, doglądać… a jak znaleźć na to czas, gdy biznes kwitnie? Smirthowie najpierw zatrudniają opiekunkę do dziecka, a potem godzą się, aby go zabrała i wychowywała go w swojej rodzinie, na wsi.
Po kilku latach dochodzą do wniosku, że Feluś jest na tyle duży, że można go powoli wprowadzać w tajniki rodzinnego biznesu. Zabierają go ze wsi i swoimi sposobami próbują w nim zaszczepić talent do zarabiania pieniędzy. Tymczasem Feluś, jak na kilkuletnie dziecko przystało, jest uroczy, niewinny, naiwny i do bólu szczery, co powoduje starty w rodzinnym majątku.
Kiedy „metody wychowawcze” Gregora i Katiuszy zawodzą, postanawiają go wysłać na nauki do słynnego Uniwersytetu Wszystko Moje, gdzie przed laty kształcił się Gregor. Uniwersytet jest… koszmarny, ale uroczy Feluś potrafi i tu nieźle zamieszać.
Czego uczą się tam dzieci? Czy Feluś znajdzie przyjaciół wśród dzieci snobów? Czy będzie podatny na nauki? Czy zatęskni za rodzicami? A może to rodzice kiedyś zatęsknią za nim? Odpowiedzi na te pytania musicie już znaleźć sami. Na Uniwersytecie dzieją się różne, i śmieszne i straszne historie, a finał powieści jest zaskakujący.
„Uniwersytet Wszystko Moje” – happy end i pouczający morał
Oczywiście, jest happy end i nie wyobrażam sobie innego zakończenia. „Uniwersytet Wszystko Moje” to piękna opowieść z morałem, jakże pouczającym dla dzieci i młodzieży. Czytelnik kończy lekturę z przekonaniem, że miłość i dobroć zawsze zwyciężają, na przekór wszystkiemu, co spotkają na drodze, zaś dobre uczynki pomnażają dobro. W życiu liczy się dobre i szczere serce, przyjazne nastawienie oraz autentyczność, zaś bezinteresowna miłość potrafi skruszyć niejedno serce z lodu.
Polecam jako lekturę dla dzieci w wieku 6-10 lat. Jest naprawdę ciekawa.