Każdy ma swój Śnieżny dzień

Ostatnio pilnie potrzebowałam jakiejś prostej, optymistycznej lektury dającej nadzieję. Po serii książek trudnych chciałam przeczytać coś w miarę lekkiego i mądrego zarazem. Jak się domyślacie, trudno coś takiego znaleźć:-) ‚Śnieżny dzień” od wydawnictwa wydawnictwa eSPe okazał się strzałem w dziesiątkę. Choć do zimy jeszcze daleko (mam nadzieję;-), uważam, że swój śnieżny dzień ma każdy z nas niezależnie od pory. Każdy mierzy się z nim w inny sposób. Zdruzgotany bohater tej książki swój śnieżny dzień zawierzył Bogu. 
Znasz to uczucie, kiedy Twoje życie lada chwila może legnąć w gruzach, a wraz z nim życie Twoich bliskich. Kiedy czujesz, że jesteś naprawdę do niczego. Niewyróżniający się, byle jaki… I jeszcze ciągniesz w przepaść innych? W takim właśnie momencie poznajmy Petera Boyda, mieszkańca małego miasteczka w Ameryce. Nad jego głową, a tym samym nad głową całej jego rodziny, zbierają się czarne chmury. Z powodu, jak dobrze znanego w prozie życia – widma utraty niezłej pracy w miejscowej fabryce.

Akcja książki rozgrywa się w ciągu jednego grudniowego dnia, który z powodu obfitych opadów śniegu paraliżuje życie miasteczka. Peter bierze dzień wolnego w niepewnej pracy i zostaje przez żonę Abby wysłany po chleb, mleko i inne drobiazgi do supermarketu. Podróż do sklepu i spotykani w nim ludzie skłaniają go do przemyśleń na temat sensu życia. Brzmi to trochę górnolotnie, ale w książce absolutnie nie wyczuwa się tego. Peter musi odpowiedzieć sobie na pytanie, co w jego życiu jest ważne. Nagle zaczyna patrzeć na codzienność z innej niż dotychczas perspektywy.  

 „Pomyślałem wtedy, że chyba w ogóle źle dotąd pojmowałem rodzicielstwo. Zawsze starałem się przemienić moje dzieci na swoje podobieństwo. Tymczasem powinienem raczej sam się do nich upodabniać.”

Zauważa to, obok czego wcześniej przechodził obojętnie. Zaczyna patrzeć na świat oczyma dziecka. A wraz z nim czytelnik. Nawet nie wiem, kiedy stałam się Peterem. Może dzięki pierwszoosobowej narracji? Peter to taki everyman, znany z literatury. Każdy może się z nim utożsamiać, odnaleźć swoje problemy, zobaczyć kawałek swojej historii.

„Śnieżny dzień” zaliczyłabym do tych książek, które leżą sobie gdzieś zapomniane na półce, nie rzucając się w oczy, ale kiedy weźmie się je do ręki, porażają swą siłą. Z jednej strony jest lekka jak płatek śniegu czy łezka bitej śmietany, jej czytanie jest bardzo przyjemne, można się nią delektować; z drugiej – mówi o sprawach wielkiego kalibru, jak: wiara-nadzieja-miłość-Bóg-rodzina-zaufanie. Zauroczyła mnie prostotą w fabule i narracji i oszczędnością słów oraz lekkim poczuciem humoru, które przezierało spomiędzy chmur kłębiących się nad Peterem. Nigdy wcześniej nie czytałam tak prostej, intymnej i mądrej książki o ojcostwie.

Billy Coffey nie pisał tej książki na siłę, dla poklasku. Sądzę, że był w stu procentach przekonany, że jego książka, nie ma szans na bycie bestsellerem i nie widział sensu, by wznosić się na literackie wyżyny. Billy Coffey pisze o nas i dla nas. Zwykłych ludzi, niepewnych swojego jutra, goniących za dobrami materialnymi, martwiącymi się o pracę, przyszłość swoich dzieci, kredyty itp., którzy nie dostrzegają otaczającego piękna i boją się powierzyć swoje troski Bogu. „Śnieżny dzień” to książka, która daje nadzieję.

Pada w niej wiele mądrych w swej prostocie zdań, ale jedno z nich szczególnie utkwiło mi w pamięci:

„Nawet Bóg potrzebuje dwóch łańcuchów górskich, żeby stworzyć dolinę”

„Śnieżny dzień” to uniwersalna opowieść o sile wiary i wartościach wyznaczających sens życia. Ujmuje dużą dawką optymizmu i zachęca do bardziej świadomego przeżywania każdego dnia, jaki został nam dany. Bo wystarczy przecież jeden, jedyny dzień, który na zawsze może odmienić życie…

„Śnieżny dzień” możecie kupić na stronie Boskie książki. Akurat jest niezła promocja.

Autor   Billy Coffey
Oprawa   miękka
Ilość stron   235
Format   140×200
ISBN   978-83-7482-413-2
Rok wydania   2011

You may also like...