Na początku było miasto. Szczecin. A potem marzenia o spokojniejszym życiu, na wsi, bez ciągłego pośpiechu, zgiełku i obłudy. Pewnego dnia Jagoda i Maciek postanowili zamknąć etap życia w mieście, pozamykali sprawy, sprzedali dom i kupili ziemię w Lutowiskach w Bieszczadach. Założyli agroturystykę – Chatę Magoda. Byłam u nich tydzień temu, służbowo, przygotowując artykuł. Pod koniec kwietnia nakładem Naszej Księgarnii ukazała się książka Jagody pt. „Chata Magoda. Ucieczka na wieś” i właśnie o niej chciałam Wam opowiedzieć.
|
Jagoda Miłoszewicz i Maciej Pawlik |
|
Na tarasie Chaty Magoda |
Tu dodam jedynie, że wiele osób chyba po cichu marzy o tym, by postawić wszystko na jedna kartę i zacząć życie od nowa. Nie jest to łatwe, ale autorka w książce zaznacza, że nie „niewykonalne”. Przecież możesz, jeśli tylko bardzo chcesz. Możesz rzucić wszystko, i przejechać całą Polskę, by zacząć żyć tak, jak chcesz. Nie ogranicza cię nic, poza barierami, które sam sobie stawiasz.
|
Ludzie z Bieszczadów |
Jagoda i Maciek przyjechali do Lutowisk w 2004 roku. Śmiałam się czytając pierwsze zetknięcie dziewczyny znad morza z bieszczadzką mentalnością. Poznawanie bieszczadników, prostych ludzi ze wsi, nowych zwyczajów, nowych zwrotów. Bardzo mnie ubawił jeden dialog związany z Marią Kozą, od której kupili hektar ziemi z widokiem na plenery uwiecznione w filmie „Pan Wołodyjowski”. Maria Koza była silną, wyrazistą, prostą, przeklinającą jak chłop kobietą.
Kiedyś pewna pani z Warszawy miała do niej sprawę. Poprosiła mnie o pomoc w rozmowach. Wyglądało to tak: spotykamy Marię na drodze. Pani z Warszawy powoli, głośno i wyraźnie mówi: Dzień dobry, dobra kobieto! Maria stanęła obok mnie i półgębkiem pyta: „Pani Jagoda, co ona pierdoli?”?
Cztery pory roku w Bieszczadach
Książka ułożona jest według schematu pór roku; wiosna, lato, jesień i zima. Otrzymujemy mnóstwo praktycznych informacji dotyczących wysiewu nasion, uprawy warzyw i ziół, urządzania wnętrz, robienia przetworów, nalewek, sałatek, past, soków itp. Jest też kilka stron poświęconych przenoszeniu drewnianych domów z bali i budowie ich od nowa (pan Maciej Pawlik w ten sposób sam postawił dwie chaty!).
W Chacie Magoda próbowałam przetworów pani Jagody. Były przepyszne! Szczególnie zapamiętałam smak dżemu marchewkowego z dodatkiem migdałów i niewykluczone, że sama pokuszę się o jego zrobienie. Był też cudowny dżem agrestowy, dyniowy i śliwkowy. Palce lizać! W książce znajduje się wiele ciekawych przepisów, zachęcających do kulinarnych eksperymentów. Grzech nie spróbować.
|
Przepisy Jagody Miłoszewicz |
Dla kogo to książka?
„Chata Magoda. Ucieczka na wieś” spodoba się tym, których dusi miastowy zgiełk i marzy o życiu na wsi. Może po jej lekturze ktoś zdecyduje się spakować walizki i wyjechać tam, gdzie życie toczy się wolniej? Może ktoś wyjdzie z własnej strefy komfortu? Książka jest idealna dla zwolenników stylu slow life, minimalizmu i miłośników kuchni wegetariańskiej, ekologicznej.
|
Książkę polubią zwolennicy minimalizmu i slow life |
Jest jeszcze jedna grupa odbiorców, do których serc książka może trafić. Do takich jak ja. Osób wychowanych na wsi, wśród zwierząt (krowy, świnie, indyki, kury i inne;-), w drewnianym wiejskim domu, na wiejskim tradycyjnym jedzeniu, pracujących w polu, które… nie lubiły wtedy tego życia, ale marzyli o komforcie i później urzeczywistnili to marzenie. Do takich, którzy mają nowe domy, pracę umysłową, wszelkie inne wygody… Czytając niektóre fragmenty książki kręciła mi się łezka w oku na wspomnienie tego, co już nie wróci. Teraz się dziwię, jak mogło być mi źle? Przecież miałam wszystko, co potrzebne do życia.
Dziękuję pani Jagodo, dzięki tej książce przypomniało mi się moje dzieciństwo.
|
Wnętrza Chaty Magoda |
Zachęcam Was do lektury „Chaty Magoda”. Trudno określić jej gatunek, bo składa się z felietonów, przepisów, praktycznych porad i wskazówek, DIY oraz pięknych fotografii autorstwa Jagody Miłoszewicz. Myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Pani Jagoda zdradziła mi, że praca nad książką trwała dość długo i patrzy na nią krytycznym okiem. Opowiadała też o kulisach robienia zdjęć, a właściwie nauki fotografowania, podczas której traciła cierpliwość…
Ja też patrzyłam na książkę krytycznym okiem. I nie znalazłam w niej nic, co można skrytykować. Choć właściwie… jest coś takiego. Jagoda Miłoszewicz powinna pisać znacznie więcej felietonów.
Jeśli będziecie w Bieszczadach, koniecznie odwiedźcie to miejsce, a najlepiej zarezerwujcie nocleg:-)
I jak, podoba Wam się to miejsce i książka?