Duchy poetów… O Julianie Przybosiu rozmawiają Ernest Bryll i Marcin Styczeń

„W sali ZAiKS-u trwał zjazd najlepszych tłumaczy poezji polskiej. Jest wieczór galowy. Tłumacze wybitni czytają po kolei swoje wersje przekładów z polskiej poezji. W prezydium siedzą znakomici pisarze. Pośrodku Iwaszkiewicz, po prawej jego ręce Julian Przyboś. Właśnie pan Julian zapowiedział francuską tłumaczkę. Siadł i słucha wiersza po francusku. I nagle na naszych oczach robi się biały, przechyla na bok. I umiera. Natychmiastowa pomoc lekarska nie pomogła. Stałem na korytarzu, kiedy niesiono pana Juliana na noszach. Nie, wieziono na wózku (…) obok biegł lekarz i z całej siły uciskał drobniutkie ciało Przybosia. Walił rozpaczliwie w ptasią klatkę piersiową poety. Wołał serca. A ono nie odpowiadało (…)

Julian Przyboś

Dziś, 6 października, mija 44. rocznica śmierci Juliana Przybosia, poety urodzonego w 1901 roku w Gwoźnicy Dolnej w gminie Niebylec – zarazem najważniejszego poety, jaki urodził się w moich rodzinnych stronach. Powyżej zacytowałam fragment wspomnień z oficjalnej strony internetowej znakomitego poety Ernesta Brylla, który był świadkiem śmierci Juliana Przybosia i dla którego Przyboś był bardzo ważną osobą. Mimo że jako poeci obaj bardzo się różnili i nie zgadzali się w wielu kwestiach, Bryll cenił Przybosia i jako poetę, i jako człowieka.
Niedawno, podczas kameralnego spotkania w Warszawie, Ernest Bryll opowiadał nam (gościłam u niego wspólnie z p. Utą Przyboś,  Towarzystwem Miłośników Ziemi Niebyleckiej i p. Marcinem Styczniem) o wartościach, jakie Julian Przyboś sobą reprezentował. Z jego opowieści wyłania się obraz człowieka uczciwego, spokojnego, z zasadami, kochającego męża i ojca oraz poety jakże różniącego się od współczesnego mu środowiska literackiego, które za kołnierz nie wylewało i które lubiło się poklepywać po ramieniu.

Julian Przyboś z córką Utą. Fot. Archiwum Uty Przyboś

Panowie Ernest Bryll i Marcin Styczeń podarowali mi napisaną wspólnie książkę pt. Duchy poetów (2013), będącą zapiskiem ich rozmów o poetach, których Ernest Bryll znał, albo którzy mu się… przyśnili. Nie znajdziemy tu ani biografii, ani wnikliwej analizy poezji, za to prawdziwe historie i wiele anegdot dotyczących m.in. Władysława Broniewskiego, Tadeusza Nowaka czy Stanisława Grochowiaka. Do książki dołączona jest płyta CD z piosenkami Marcina Stycznia do wierszy poetów, o których Bryll i Styczeń rozmawiają (o każdym z poetów Ernest Bryll napisał wiersz). Jeden rozdział został poświęcony właśnie Julianowi Przybosiowi. Co o nim mówią?

Oto kilka fragmentów z rozmów o Przybosiu:
(…)
Marcin Styczeń: Chcesz powiedzieć, że to był rewolucjonista w poezji? Że miał aż taki wpływ na młode pokolenie poetów?
Ernest Bryll: Przyboś uważał poezję za coś niebywale szczególnego, za odrębny świat. Przez całe życie szukał narzędzi, żeby ten świat stwarzać.
(…)
Marcin Styczeń: (…) Julian Przyboś urodził się w 1901 roku w Gwoźnicy pod Strzyżowem, czyli na Podkarpaciu, w rodzinie chłopskiej jako piąte dziecko Józefa i Heleny z Petyniaków.
Ernest Bryll: Na tej wsi zresztą przeżył prawie całą wojnę, pracując na roli u swojego brata. Był malutki, drobny, o niezwykle pięknym kształcie głowy.
Marcin Styczeń: Ale głowę nosił nie od parady.
Ernest Bryll: Był obdarzony niezwykłą inteligencją i taką intelektualną zaciętością.
(…)
Ernest Bryll: (…) Przyboś był ateistą, dość zatwardziałym, ale jednocześnie bardzo porządnym człowiekiem i zawsze szanował wiarę w ludzi.
Marcin Styczeń: Można powiedzieć, że był takim ideowym socjalistą.
Ernest Bryll: Absolutnie ideowym. Nie był jednak lubiany przez towarzyszy, bo domagał się od nich prawdziwej poezji, a oni od niego żądali agitki (…)
(…)
Ernest Bryll opowiada m.in. o tym, jak wspólnie z Przybosiem w latach 60. padli na kolana przed Matką Boską Ostrobramską; o tym, jak Przyboś powiedział mu: „z ciebie poety nie będzie”, a po roku przyjechał do Brylla tylko po to, żeby odwołać te słowa.

Rozdział kończy się mocnym stwierdzeniem Ernesta Brylla: „ wymagał wysiłku intelektualnego od odbiorcy. Właściwie każdy jego wiersz powinien zawierać bibliografię. Może jego twórczość jest czasami za trudna, ale gdyby nie Julian Przyboś polska poezja współczesna byłaby „be błotem”, zlepkiem sloganów, pustosłowiem (…)”


Marcin Styczeń i Ernest Bryll, fot. Polskie Radio



Zachęcam do lektury całości, a wpis kończę wierszem Przybosia pt. „Róża”, który na płycie można usłyszeć w interpretacji Marcina Stycznia. Jego piękny, głęboki głos w połączeniu z awangardową poetyckością Przybosia naprawdę robi wrażenie.

„Róża”
Bądź ze mną.
Cierpliwie, zawzięcie.
Długo, najdłużej.
Tak czekałem, że wiem to na pewno:
ból wyboli nareszcie, znuży się i zmęczy
i stanie się bez cierni – niedotknięciem róży;
formą tchu po pojęku; pojęciem
czystym
jak znikliwie zalśnienie za wcięciem
na szkle gruboświetlistym,
dźwięcznym,
żyłkowanym migotem zimnym barw półtęczy.
Zaciskam zęby: Niech ból raz za razem, krótko
przenikliwiej się wwierca,
niech kłując ostrym kolcem jeszcze głębiej boli,
niech jak igła mknie wyżej do komory serca!
Niechaj wywabia ze siebie na zewnątrz
ze dna kryształowego wazonu nad wręby
różę, palcami w kroplach krwi zerwaną,
krzepnącą powoli
czarno,
płatek po płatku, ze rdzawą obwódką;
różę tak niespodzianą, że nagle pomocną,
tę, którą mi przyniosłaś. I której się wstydzę,
że nie mogę jej doznać.
Purpurowa, groźna
niechaj pachnie wrogo
przeciw dusznicy
i w aorcie złogom
i – wbrew temu, który we mnie wbity –
niechaj swój cierń wyostrzy i uwielokrotni
na długiej, prężnej, obronnej łodydze!
Niechaj ból boli sam z siebie, niczyj!
Niech rozkrwawia w powietrzu woń róży rozwitej…
Bądź, bądź najbliżej. Dotknij
mojego serca swoją malinową sutką.
Niech tylko czuję aż do bólu mocno,
jak bardzo jesteś mi drogą.
Tak, tak – wiersze Juliana Przybosia nadają się do śpiewania:-)
Fot. Archiwum Uty Przyboś; Archiwum Polskiego Radia

You may also like...