Historia Miksa, Maksa i Meks, czyli Sepulveda dla dzieci
Chilijski pisarz Luis Sepulveda jest postacią tak barwną i niejednoznaczną, że należałby mu się osobny post. Ale ten akurat należy do skromnej książki w intensywnie czerwonej okładce, którą Sepulveda napisał dla dzieci (i nie tylko), a znakomita francuska ilustratorka Joelle Jolivet opatrzyła pięknymi, właściwymi sobie rysunkami. „Historia Miksa, Maksa i Meks” ukazała się pod koniec 2014 roku nakładem Oficyny literackiej Noir Sur Blanc. Przeczytałam ją jednym tchem w jedno majowe popołudnie huśtając się na huśtawce:-)
Sepulveda to pisarz i podróżnik, człowiek mocno zaangażowany politycznie, w przeszłości aresztowany, torturowany i skazany na wieloletnie więzienie. Napisał kilka książek, które przyniosły mu popularność na całym świecie, w tym również książki dla dzieci. „Historia o mewie i kocie, który uczył ją latać” wydana w 2002 roku zaskarbiła mu sympatię dzieci i ich rodziców, a „Historia Miksa, Maksa i Meks” tylko utwierdza w przekonaniu, że Sepulveda wie, jak trafiać do ich serc.
Zastanawiałam się, jakie jedno słowo mogłoby najlepiej opisać tę książkę. Z morza słów najbardziej pasuje mi: PRAWDA. „Historia Miksa, Maksa i Meks” jest „opowieścią o przyjaźni chłopca, czarnego kota o greckim profilu, i myszy, która zamieszkała w ich domu”, co może zakrawać na ckliwą opowiastkę o rzeczach, które w naszej szarej rzeczywistości po prostu nie mają miejsca. Do ckliwości jej daleko. Mimo elementów fantastyki, to – czasami do bólu – prawdziwa opowieść o prawdziwych uczuciach w prawdziwych sytuacjach, które mogą zdarzyć się zawsze i wszędzie. Zresztą we wstępie Sepulveda zaznacza, że Miks nie jest wytworem jego wyobraźni. Miks to kot, którego Maks- syn pisarza – zaadoptował w monachijskim schronisku.
„Historia Miksa, Maksa i Meks” jest zajmującą książką, której czytanie zajmie dorosłemu ok. godziny. W tym czasie zdąży poznać historię wieloletniej przyjaźni między człowiekiem a zwierzęciem, poddanej próbie upływu czasu i zmieniających się warunków. Obrazki z domu zamieszkiwanego przez chłopca, kota i mysz, nie zawsze są wesołe i beztroskie jak często widzimy w innych książkach dla dzieci. Przybierają ciemniejsze barwy, ocierają się o melancholię, tęsknotę, chorobę – słowem to wszystko, co niesie z sobą życie. A bohaterowie, niezależnie od tego, co ich spotyka, dają sobie to, co mają najlepsze: swoją obecność, bliskość, cierpliwość i troskę. Czy nie w tym tkwi kwintesencja prawdziwej przyjaźni?
Moją uwagę zwrócił język i sformułowania, jakimi posługuje się Sepulveda. Porównałabym je do dobrze nam wszystkim znanego stylu Antoine’a de Saint Exupery’ego z „Małego księcia”. To mądre i celne spostrzeżenia, momentami tak oczywiste, że aż wstyd, że uświadamiamy sobie ich sens dopiero w momencie czytania książki. Interesujące są także ilustracje wspomnianej wcześniej francuskiej rysowniczki Joelle Jolivet, które pozwalają wyobraźni nieco odpocząć i cieszyć się treścią. „Historia Miksa, Maka i Meks” jest wyjątkowa w tym jeszcze, że jest na tyle uniwersalna i przystępna, że rozpiętość wiekowa czytelników wynosi od 1 do… 100 lat:-) Naprawdę, nigdy nie jest za późno, żeby ją przeczytać:-)
Dziękuję Oficynie literackiej Noir Sur Blanc za przekazanie egzemplarza do recenzji.
Tytuł oryginału: Historia de Mix, de Max y de Mex
Język oryginału: hiszpański
Przekład: Joanna Skórnicka
Oprawa: twarda
Wydanie: I
Data wydania: listopad 2014
Ilość stron: 80