Magdalena Witkiewicz i Stefan Darda w duecie pt. „Cymanowski Młyn”
Ona jest specjalistką od powieści obyczajowych z happy endem, on – od powieści fantastycznych i powieści grozy. Podobno, bo… obu autorów nie znam z tej strony twórczości. M. Witkiewicz znam jako autorkę książek dla dzieci, a twórczości Stefana Dardy nie znam wcale, choć wiem, że ma ona spore grono oddanych fanów. Dzięki Wydawnictwu Filia miałam przyjemność przeczytać książkę, którą napisali wspólnie: „Cymanowski Młyn”, opisywany jako mistrzowskie połączenie thrillera i powieści obyczajowej. Byłam bardzo ciekawa tej lektury. Przyznaję, dałam się wciągnąć w te cymanowskie bagna, które pochłonęły już wiele istnień;-)
Uważam, że połączenie obyczajówki i fantastyki jest celnym posunięciem. Obydwa gatunki mają przecież podobne grono odbiorców. Czyli tych, którzy czytają dla relaksu, szukają w lekturze wytchnienia, ale i emocji; oczekują od książek wciągającej fabuły i pożerania kolejnych stron. Czy „Cymanowski Młyn” może im to zaoferować?
„Cymanowski Młyn” – czterej bohaterowie, cztery historie
Akcja powieści rozgrywa się na Kaszubach, w leśnym pensjonacie o nazwie „Cymanowski Młyn” oraz jego bliskich okolicach, nie licząc miejsc pojawiających się w retrospekcjach bohaterów. W pobliżu pensjonatu znajdują się bagna, które według relacji mieszkańców pochłonęły niejedno życie, dlatego nocami słychać niepokojące nawoływania.
Do tego „dzikiego” miejsca przyjeżdżają na urlop Monika i Maciej – małżeństwo z Warszawy, pochłonięte karierą zawodową. Urlop, na który ktoś ich wysłał (sami nie wiedzą kto), zapowiada się dramatycznie, bowiem małżonkowie przyjeżdżają pokłóceni. Monika liczy, że pobyt w leśnej głuszy będzie szansą na odbudowanie zepsutych relacji.
W „Cymanowskim Młynie” czeka na nich Jerzy, właściciel pensjonatu, oraz jego syn Łukasz. To właśnie na czwórka gra w powieści pierwsze skrzypce. Autorzy eksponują ich najbardziej, pozostawiając innych bohaterów na dalekim drugim i trzecim planie. Kiedy czytelnik buduje sobie pewne wyobrażenie o Monice, Macieju, Jerzym i Łukaszu, i zaczyna przypisywać im stereotypowe zachowania, autorzy sprytnie odkrywają zaskakujące fakty z ich przeszłości. Postaci te są niejednoznaczne i właściwie trudno na początku określić, kto będzie tym „złym” w powieści. Pierwsze wrażenie okazuje się złudne, a drugie zaskakujące.
„Cymanowski Młyn” – strach się bać?
Wartka akcja, zgrabnie nakreślone rysy psychologiczne bohaterów, mroczna przeszłość, która wyłazi z każdego kąta pensjonatu i zakamarków duszy pierwszoplanowych bohaterów powodują, że czytelnik nie nudzi się.
Nie przepadam za powieściami grozy i fantastycznymi, gdyż w pewnym momencie mnie śmieszą schematycznością i okrucieństwem. Jednak to co zaserwował Stefan Darda, jest do przyjęcia. Co więcej, spodobało mi się. Czuć dreszczyk przebiegający po plecach, czuć zło, boimy się, co będzie dalej, ale wszystko w rozsądnej dawce. Nie ma sztuczności ani tanich chwytów wywołujących przerażenie. Upiory, strzygi, demony, przesuwające się szklanki…. jakoś kojarzą mi się z kiczem, tandetą, ale w „Cymanowskim Młynie” strach ma ludzkie oczy;-)
Z kolei Magdalena Witkiewicz uraczyła czytelników wciągającą opowieścią obyczajową o współczesnym małżeństwie i czyhających na niego zagrożeniach. Bo czyż nie straszniejsze od duchów przeszłości są pewne decyzje, które podejmujemy pod wpływem emocji i przez brak komunikacji między sobą? Specjalistka od szczęśliwych zakończeń powieści obyczajowych nie podaje tym razem prostego happy endu.
Choć takie połączenie może wydawać się dziwne, powieść jest bardzo spójna, a różnice gatunkowe subtelnie się zacierają. Intryguje mnie fakt powstawania tej powieści. Chętnie dowiedziałabym się więcej na temat procesu tworzenia i „dzielenia” się pracą tej dwójki pisarzy.
„Cymanowski Młyn” bardzo mi się podobał. Polecam, jeśli szukacie wciągającej książki odbiegającej od typowej obyczajówki i typowej powieści fantastycznej z elementami grozy. „Cymanowski Młyn” stoi pośrodku nich i dobrze się w tym miejscu czuje, co udziela się również czytelnikowi.
Książkę kupicie tutaj.