Sekrety siostry Anastazji
Czy znacie siostrę Anastazję i jej wypieki? Jestem pewna, że tak – siostra Anastazja to największy autorytet kulinarny Polek, a jej silnej pozycji nie są w stanie zagrozić żadne sezonowe „gwiazdy” kulinarne. Założę się, że Waszej biblioteczce, na półce u mamy, albo sąsiadki leży przynajmniej jedna książka tej niezwykłej osoby. I pewnie część z Was, szykując świąteczne słodkości, sięgnie do jej sprawdzonych przepisów. Jest ich tyle, że niedawno nakładem wydawnictwa W.A.M ukazała się kolejna książka! O popularności siostry świadczą też liczby: sprzedaż jej książek liczy się już w milionach egzemplarzy, a przecież siostra Anastazja ani nie tańczy, ani nie śpiewa, nie opowiada bzdur w porannej telewizji:-)
Z siostrą Anastazją Pustelnik ze Zgromadzenia Córek Bożej Miłości w Krakowie, spotkałam się w grudniu 2011 w jej „królestwie” – kuchni, w której na co dzień gotuje i piecze dla ojców jezuitów – gdzie opowiadała mi o potrawach przyrządzanych na wigilię. Po raz drugi siostrę widziałam w tym roku na krakowskich targach książki. – Nic się nie zmieniła – pomyślałam. Onieśmielona ogromnym zainteresowaniem tłumu ludzi stojących w kolejce po jej autograf, każdego obdarzała tym swoim charakterystycznym serdecznym, anielskim uśmiechem.
Do siostry Anastazji trafiłam przygotowując artykuł do świątecznego wydania magazynu VIP Biznes i Styl. Dosłownie dzień przed umówionym spotkaniem (ja obawiałam się, że tak słynna siostra odmówi wywiadu magazynowi z Podkarpacia; tymczasem usłyszałam od pracującego w wydawnictwie ojca, że siostra nie lubi wywiadów, bo jest nieśmiała!) dowiedziałam się, że siostra pochodzi z miejscowości położonej niespełna 50 kilometrów od mojego miejsca zamieszkania. Z Dylągowej koło Dynowa. Tym bardziej chciałam ją poznać.
Do kuchni, która mieści się na zapleczu Domu Pisarzy krakowskich jezuitów przy ul. Kopernika, prowadził długi korytarz – nie sposób było nie zbłądzić wracając; w końcu trafiliśmy. To, co zobaczyłam, naprawdę mnie zdumiało. Przestronna kuchnia, skromnie urządzona. Żadnych ozdób, niepotrzebnych bibelotów, za to nieprzebrana ilość mniejszych i większych słoików z przeróżnymi przetworami, idealnie równiutko ułożonych na półkach. Czego tam nie było! Butelkowane soki, całe jabłka w słoikach z aromatycznym kompotem, gruszki, różnokolorowe dżemy, ogórki kiszone i marynowane na wiele sposobów, warzywa w zalewach i oczywiście – worki pełne mąki, cukru i pachnących przypraw. Miejsce jedyne w swoim rodzaju. Nie dziwię się, że powstają tam takie wspaniałe wypieki i potrawy.
Siostra Anastazja Pustelnik |
Siostra Anastazja onieśmieliła się dopiero, gdy oprowadzała nas po kuchni opowiadając, skąd pochodzą zgromadzone w kuchni i spiżarni skarby. Wcześniej odpowiadała na moje pytania bardzo zwięźle i widziałam, że nie czuje się dobrze w tej roli, choć sama spotkaniem z nią byłam równie onieśmielona. Wracając do pochodzenia skarbów jezuickiej kuchni – praktycznie nie ma tu gotowych półproduktów. Jeśli ser, to tylko ogrzewany domowym sposobem z mleka od krowy. Konfitury? Domowej roboty. Owoce? Własnoręcznie pasteryzowane. Jajka? Te od kur domowych. Teraz rozumiem, że przepisy siostry nie mają prawa się nie udać, gdy używa się takich produktów.
Ponieważ zwykle się mówi o przepisach, chciałam Wam jeszcze opowiedzieć o samej siostrze Anastazji. Urodziła się jako Krystyna w Dylągowej na Podkarpaciu. Miała pół roku, gdy zmarł jej tato. Jako dziecko nie przejawiała żadnych zdolności kulinarnych. – Mama zawsze mi powtarzała: ucz się gotować, bo kiedyś obcy ludzie będą cię tego uczyć i będzie wstyd – opowiadała mi siostra Anastazja. – Zmarła, gdy miałam siedemnaście lat. Wtedy musiałam zacząć gotować, bo reszta rodzeństwa wcześniej założyła rodzinę, a ja zostałam z jednym bratem i byliśmy głodni.
Kiedy jej brat się ożenił, nastoletnia Krysia wyjechała do pracy w hucie szkła w Czechosłowacji. Za zarobione pieniądze zamierzała uszyć sobie ładne sukienki. Nie założyła ich, choć materiał już był kupiony. Los chciał, że wkrótce założyła, ale… habit. – Po dwóch latach nowicjatu w zgromadzeniu siostra prowincjalna zapytała mnie, gdzie chciałabym pracować. Bez wahania wybrałam kuchnię, bo tam w czasie nowicjatu czułam się najlepiej – wspominała zakonnica.
W kuchni siostra Anastazja pracuje już ponad trzydzieści lat. Sztuki gotowania uczyła się pod okiem starszych zakonnic, które wpoiły jej trzy zasady gotowania: oszczędność, dokładność i czystość. W przepisach łączy pomysły wyniesione z rodzinnego domu z nowymi trendami kulinarnymi. Stosuje się także do życzeń zakonników, dla których codziennie gotuje. Jednak natchnienie na nowe przepisy zsyła przede wszystkim Opatrzność. – Czasem, gdy jadę do pracy tramwajem, coś nowego zaświta w głowie – przyznaje siostra. – Innym razem podczas wieczornych rozmów rekreacyjnych z współsiostrami.
Z młodości siostra Anastazja pamięta skromne wigilie. – O rybie nie było nawet mowy. Jedliśmy m.in. pierogi z kapustą, pierogi ruskie, gołąbki z nadzieniem z tartych ziemniaków zamiast ryżu, zawijaka z makowcem i marmoladą oraz kokotki – duże kluski z makiem – mówi zakonnica. – Ponieważ nasz dom stał daleko od kościoła, przed pasterką szło się jeszcze na wigilię po kolei do każdego domu, w którym mieszkali krewni.
Najnowsza książka siostry Anastazji |
Dania, które siostra przygotowuje na wigilię dla ojców jezuitów, są tradycyjne, takie jak: barszcz czerwony z uszkami z nadzieniem grzybowym, zupa grzybowa z łazankami, kapusta z grochem, kapusta z grzybami, karp w galarecie, karp smażony, pierogi ruskie, pierogi z kapustą i grzybami, pierogi słodkie, sałatka jarzynowa, makówki i kompot z suszonych owoców.
Mam nadzieję, że opowieść o siostrze Anastazji i jej kuchni zainspiruje Was do sięgnięcia po jej przepisy.
Czy wiedzieliście, że dochód ze sprzedaży książek z przepisami siostry przeznaczany jest na cele charytatywne, w tym na jezuickie programy edukacyjne?
Cytowane wypowiedzi siostry oraz informacje o niej pochodzą z artykułu mojego autorstwa pt. „Niebiańska kuchnia siostry Anastazji”, jaki ukazał się w 20. numerze magazynu VIP Biznes i Styl w grudniu 2011 roku. Podczas rozmowy z siostrą towarzyszył mi fotograf Tadeusz Poźniak, który jest autorem tych pięknych zdjęć (te mniej piękne są mojego autorstwa). Cały artykuł możecie przeczytać również tutaj
Mój egzemplarz z dedykacją:-) |
Fotografie: Tadeusz Poźniak (2), Katarzyna Grzebyk (3)