Ponownie chciałam się z Wami podzielić wpisem z cyklu „Ugryźć książkę”. Ponieważ poprzednie wpisy (o ciasteczkach z Mansfield Park i cieście Ava z lat 50.) bardzo się Wam spodobały, częstuję Was kawałkiem nieprzyzwoicie słodkiego mazurka malinowego oblanego białą czekoladą. Żeby tak słodko nie było, dodaję kilka gorzkich słów o książce „Kolor jej serca” Barbary Mutch. Pozornie to ciasto niewiele ma wspólnego z książką. Pozornie. Bo pozory mylą. Zawsze i wszędzie. Nie dajcie się im zwieść.
„Kolor jej serca” pożyczyła mi Magda. Od lat mieszkamy w tej samej miejscowości, chodziłyśmy też do jednej szkoły. Po tym jak założyłam blog, a Magda zaczęła go czytać, nasza znajomość odżyła. Dzięki Madzi przeczytałam dwie świetne książki
– przejmujący „Wybór Marty” oraz wstrząsającą „Mummi” Lucjana Nowakowskiego. „Kolor jej serca” to trzecia, którą Madzia mi pożyczyła, mówiąc: „Na pewno Ci się spodoba”. Nie wierzę, gdy ktoś tak mówi. Gusta są różne, ale Magda trafiła bezbłędnie
.
O czym jest „Kolor jej serca”?
Zacytuję Wam opis z okładki: „W roku 1919 Cathleen Harrington opuszcza rodzinny dom w Irlandii i wyrusza do Afryki Południowej, by poślubić narzeczonego, którego nie widziała od pięciu lat. Wyobcowana i samotna w nowych trudnych warunkach, pociechę znajduje w pisaniu dziennika, a także w przyjaźni z córką swojej czarnoskórej służącej, Adą. Pod troskliwym okiem Cathleen Ada wyrasta na wytrawną pianistkę i miłośniczkę słowa pisanego, która nie potrafi się oprzeć zaglądaniu do dziennika Cathleen i odkrywaniu jej tajemnic.
Kiedy Ada zostaje zhańbiona i odkrywa, że spodziewa się dziecka mieszanej rasy, ucieka z domu. Traktowana z pogardą we własnym środowisku, musi walczyć o godne życie dla siebie, swego dziecka i swojej muzyki. Ale Cathleen nadal wierzy w Adę i usiłuje ją odnaleźć, buntując się przeciw ograniczeniom apartheidu.”
|
Jaki jest „Kolor jej serca”? |
|
Czarno-biały świat, nieszczęśliwa miłość
Powieść porusza tematykę znaną już z literatury. Akcja rozgrywa się na przestrzeni kilkudziesięciu lat; autorka oparła fabułę na losach dwóch postaci pierwszoplanowych: czarnoskórej Ady i Irlandki Cathleen i to z ich perspektywy prowadzona jest narracja. Mogłabym się długo rozpisywać o tym, jak sprawnie jest napisana ta książka i jak szybko się ją czyta, jednak chciałam zwrócić Wasza uwagę na coś innego.
W „Kolorze jej serca” nie znalazłam ani jednego szczęśliwego bohatera, żadnej pięknej, spełnionej miłości; żadnej historii z happy endem. Wątki miłosne są tu bardzo gorzkie;. Szczęścia nie znajduje ani uboga służąca, ani bogata pani, której służy, ani panna, które jedzie szukać szczęścia do Johannseburga. Autorka nie funduje nic na otarcie łez, może poza dającym nadzieję zakończeniem. Świat bohaterów „Koloru jej serca” jest czarno-biały. Dosłownie. Jest świat czarnoskórych i świat białych, a wszelkie relacje wybiegające poza schemat „państwo-służba” są niedozwolone. Co ciekawe, obie główne bohaterki, Ada i Cathleen, są postaciami pozytywnymi i czytelnik kibicuje im jednakowo.
|
Słodki mazurek malinowy w kształcie serca |
Trochę na otarcie łez w trakcie lektury „Koloru jej serca”, trochę jako wyraz buntu przeciwko apartheidowi, a trochę na Wielkanoc, postanowiłam upiec słodkie ciasto w kształcie serca. Mazurek z malinami. Przepisu szukałam w sieci, aż trafiałam na
„Moje wypieki”. Oczywiście, przepis zmodyfikowałam według własnych potrzeb. Zrezygnowałam zupełnie z nadzienia, proponowanego przez autorkę przepisu.
Słodki mazurek malinowy w kształcie serca
Składniki na ciasto kruche:
175 g mąki pszennej
25 g cukru pudru
100 g masła, schłodzonego
pół łyżki kwaśnej śmietany 18%
1 żółtko
szczypta soli
Składniki zagniotłam, uformowałam ciasto w kulę, po czym włożyłam do lodówki. Po godzinie rozwałkowałam je na ok. 4-5 mm, wyłożyłam na formę w kształcie serca, uformowałam rant i znów chłodziłam przez pół godziny. Przed włożeniem do piekarnika, ponakłuwałam widelcem. Ciasto piekłam w temperaturze 200 stopni C, do momentu aż sie zrumieniło.
Nadzienie:
mrożone maliny
1 galaretka malinowa
masa krówkowa
biała czekolada
ptasie mleczko w białej polewie
Po przestudzeniu, posmarowałam ciasto masą krówkową. Schłodziłam w lodówce. Rant ciasta wzmocniłam, układając po bokach ptasie mleczko. Tężejącą galaretkę malinową wymieszałam z malinami (miałam mrożone maliny), i wylałam na ciasto. Znów schłodziłam w lodówce. Na koniec udekorowałam mazurka roztopioną białą czekoladą.
„Kolor jej serca” to książka, w której miłość ma zdecydowanie gorzki smak. Bywa rozczarowująca, wykalkulowana, zaborcza, chciwa. Mój mazurek malinowy z białą czekoladą jest nad wyraz słodki. Ten pozornie niezgrany duet tonuje się nawzajem.
Polecam i ciasto, i książkę:-)
Nie liczcie kalorii i łez.