Być jak seksowna Ava z Gdzie jesteś, Jimmy?

Jeśli obserwujecie mnie na fanpage’u, pamiętacie pewnie zdjęcie książki „Gdzie jesteś, Jimmy” z serwetką ręcznie zrobioną przez Beatkę z Vademecum blogera. Książkę przeczytałam w ubiegłym roku, ale długo nie wiedziałam, jak ugryźć recenzję tak, żeby Was zainteresować. Olśnienie przyszło tydzień temu. Zostałam w domu sama, całkiem sama, bez męża i dzieci… Smutna i dziwna była ta noc. Żeby zająć czymś głowę, wieczorem zakasałam rękawy i wzięłam się za pieczenie. Prawie tak jak Ava, główna bohaterka książki „Gdzie jesteś, Jimmy”.

Wspominałam już Wam, że książkę kupiłam w Biedronce na promocji (3 książki za 25 zł;-) i nie spodziewałam się po niej nic specjalnego. Proste czytadło, nic więcej – pomyślałam. Razem z dwiema innymi wrzuciłam do koszyka. Kiedy zaczęłam czytać, przepadłam na długie godziny. Szczerze mówiąc, do dziś wracam do niej myślami. Sue Monk Kidd i Jaquelyn Mitchard, rekomendujące lekturę na okładce, nie myliły się – to kawał rewelacyjnej lektury. 

O czym jest „Gdzie jesteś, Jimmy” 

Zapowiedź na okładce brzmi następująco: „Jest rok 1956. Ava Lark z dwunastoletnim synem, Lewisem, wynajmuje dom na budzącym pożądanie przedmieściu Bostonu. Ava jest piękną rozwiedzioną Żydówką i kobietą pracującą. Sąsiedzi okazują się mało przyjacielscy. Lewis tęskni za swym nieobecnym ojcem i przyjaźni się z dziećmi, które także wychowują się bez ojca: Jimmym i Rose. Pewnego popołudnia Jimmy znika. Sąsiedzi – ogarnięci zimnowojenną paranoją – wykorzystują tę okazję, by jeszcze bardziej odsunąć się od Avy i jej syna. Po latach, gdy Lewis i Rose, znowu się spotykają, usiłując rozwikłać tragiczną zagadkę, muszą zadecydować: czy powinno się mówić prawdę, nawet wtedy gdy rani ona ukochane osoby, czy też pewne tajemnice powinny pozostać pogrzebane?”

jak ugryźć książkę
Na zdjęciu serwetka od Beatki z Vademecum blogera

Powieść jest tak wciągająca, że nie sposób się od niej oderwać. Z jednej strony to znakomita powieść obyczajowa, odsłaniająca relacje międzyludzkie w małej społeczności w USA w latach pięćdziesiątych XX wieku; z drugiej powieść psychologiczna, bowiem autorka dużo miejsca poświęca psychice swoich jakże różnorodnych bohaterów. Czytelnikowi zaś serwuje całą gamę emocji. Absolutnie nie klasyfikowałabym jej jako „czytadła dla kobiet”, choć rzeczywiście kobiece problemy i rozterki w niej dominują. Caroline Leavitt doskonale rozpracowała złożoną kobiecą psychikę, kobiety-matki, kobiety-żony, kobiety-pracownicy i kobiety-kochanki.

Ja i Ava Lark

Z bohaterem literackim dobrze jest się identyfikować. Niestety (albo stety), w trakcie czytania niewiele wspólnego znalazłam z Avą. Mimo że piękna, seksowna, mądra, świadoma swej atrakcyjności, Ava Lark była bardzo nieszczęśliwa. Rozwiedziona, długo nie mogła ułożyć sobie życia z innym mężczyzną; jako samotnej kobiecie, było jej ciężko, zwłaszcza że sąsiadki podejrzewały, że Ava dybie na ich mężów. Ava nie miała też wzorowych relacji ze swoim 12-letnim synem Lewisem. Nie układało jej się w pracy. Porażka na każdym polu.

Pewnego dnia, gdy dorosły już syn wyjechał do innego miasta, Ava zaczęła piec. Nie miała talentu kulinarnego, ale zaczęła piec, bo to uwalniało ją od samotności. Wstawała bladym świtem i piekła tuż przed wyjściem do pracy. Piekła jak szalona, a słodkości te rozpływały się w ustach. Wszyscy ją chwalili. W końcu dostała stałe zlecenie z cukierni, bo jej wypiekom nie było równych. W końcu prowadziła tę cukiernię!

W ubiegłym tygodniu po raz pierwszy od niepamiętnych czasów, zostałam w domu sama, bez męża i dzieci. Czekał mnie długi, smutny wieczór i taka sama noc… Nie cieszyłam się nawet na myśl, że będę mogła sobie spokojnie poczytać lub trochę ogarnąć dom. Postanowiłam coś upiec. Coś dość pracochłonnego (normalnie praktykuję szybkie pieczenie:-) i koniecznie megasłodkiego. Przecież Ava zupełnie nie dbała o kalorie w ciastach!

W ten sposób powstało takie ciasto. W myślach nadałam mu nazwę Ava:

placek z masą
Ciasto inspirowane historią Avy Lark
Ciasto Ava. Składniki i wykonanie

Ciasto powstało według mojego pomysłu i wcześniejszych, skromnych doświadczeń w pieczeniu. W smaku i wykonaniu jest podobne do ciasta Pani Walewska znanego też jako Pychotka, ale moją Avę robiłam „z głowy”.

Składniki
3 szklanki mąki pszennej
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
pół szklanki cukru pudru
200 g masła, zimnego
6 żółtek
2 łyżki kwaśnej śmietany
garść siekanych orzechów włoskich
powidła śliwkowe
rodzynki, słonecznik łuskany, migdały

Beza: 6 białek, 10 łyżek cukru, pół opakowania kokosu

Wszystkie składniki wyrobiłam, uformowałam w kulę i podzieliłam na pół. Rozwałkowane rozłożyłam na dwie blaszki. Pierwsze ciasto posmarowałam powidłami i posypałam orzechami, rodzynkami, migdałami i słonecznikiem. Na drugie nałożyłam bezę. Ciasta piekłam ok. 40 minut w temp. 190 stopni.

Masa
250 g masła
2 budynie waniliowe
ananas/cukinia w syropie

Miękkie masło zmiksowałam z przestudzonym budyniem ugotowanym według przepisu na opakowaniu (zmniejszyłam jedynie ilość mleka, żeby budyń był gęsty). Następnie do masy wsypałam cukinię w kostkach odsączoną z syropu.

Masę wyłożyłam na przestudzone ciasto z powidłami i bakaliami i nakryłam ciastem z bezą. Chłodziłam w lodówce. Tak się prezentowało:

Pani Walewska, Pychotka
Pracochłonny i megasłodki placek
„Ava” okazała się jadalna:-):-) Następnego dnia częstowałam nią gości, których w tym miejscu pozdrawiam!
Jak widzicie, czytanie bywa inspirujące.
Dobra książka pozostaje w pamięci na długo.
Popycha do nowych wyzwań.
Niech nikt Wam nie wmówi, że czytając marnujecie czas.
Pani Walewska, Pychotka
Smacznego!
To już drugi wpis z nowego cyklu pt. „Ugryźć książkę”.
W poprzednim chwaliłam się angielskimi ciasteczkami prosto z Mansfield Park

You may also like...