Sri Lanka – wakacje z Joanną Bator. „Wyspa Łza” moim zdaniem.

Dodaj napis

Przez kilka ostatnich wieczorów i nocy byłam w fascynującej podróży po Sri Lance. Na wspólne wakacje zabrała mnie Joanna Bator za sprawą swojej najnowszej książki pt „Wyspa Łza”. „Wyspę Łzę” czytałam nie znając wcześniejszych dokonań autorki, ubiegłorocznej laureatki Nagrody Nike. Nie mogła mnie rozczarować. Pytanie, czy zachwyciła tak jak wcześniej zachwyciła czytelników trylogią wałbrzyską i publikacjami poświęconymi jej ukochanej Japonii? 



O „Wyspie…” wiedziałam tyle, że powstała w trakcie podróży Joanny Bator na Sri Lankę, gdzie pisarka poszukiwała śladów Sandry Valentine, młodej Amerykanki, która zaginęła tam w 1989 roku, zostawiając po sobie jedynie plecak bez portfela, paszportu czy innych dokumentów. W podróży pisarce towarzyszył fotograf Adam Golec, którego sugestywne czarno-białe zdjęcia możemy oglądać w książce. Spodziewałam się, że „Wyspy Łzy” nie można traktować jako relacji z poszukiwania śladów zaginionej kobiety. To byłoby zbyt mdłe i oczywiste. Spodziewałam się czegoś zaskakującego. Czekałam na „intelektualny koncert” (jak niektórzy mówią o spotkaniach autorskich Joanny Bator z czytelnikami). Prawda, Aniu?

Joanna Bator, fot. Krzysztof Dubiel dla Instytutu Książki

Przekornie nie szukałam wcześniej informacji o „Wyspie Łzie” i nie czytałam recenzji, które pojawiały się przed jej premierą. W podróż na Sri Lankę udałam się spontanicznie, nie wiedząc co mnie czeka. Bez większych oczekiwań, posłusznie podążając krok w krok za pisarką, która okazała się cudownie nieprzewidywalnym przewodnikiem. Przewodnikiem po Sri Lance. Przewodnikiem w czasie. Przewodnikiem w rozterkach. Były to tanie wakacje – bo w cenie książki – jednak bogate intelektualnie. Ale…

Jeśli spodziewacie się, że „Wyspa Łza” jest intrygującą relacją z poszukiwania Sandry Valentine, będziecie rozczarowani. 

Jeśli spodziewacie się mrocznych, drastycznych scen, których podobno nie brakowało w trylogii wałbrzyskiej, będziecie rozczarowani.

Jeśli spodziewacie się, że po przeczytaniu „Wyspy Łzy” będziecie chcieli zobaczyć Sri Lankę, możecie być rozczarowani. Nie zobaczycie jej tu w wersji all inclusive, lecz zakamarki ubogich uliczek, spocone ciała, brudne twarze, natarczywe owady i obserwowanych z boku turystów, a waszej podróży będzie towarzyszył rytm natrętnie dolatujących z zewsząd słów: „Hello, do you want tuk-tuk hello, where are you from, do you like Sri Lanka”.

„Wyspa Łza” to melancholijna podróż po życiu Joanny Bator z Joanną Bator. Poznawanie jej przeszłości, relacji rodzinnych, relacji intymnych, relacji z mroczną siostrą bliźniaczką, fascynacji literackich, warsztatu twórczego, zmagania się z kryzysem, życiowych podróży, a nawet upodobań kulinarnych (!). Mogłoby się to nie podobać, być pisaniną o wszystkim i o niczym, gdyby nie fakt, że podróż ta jest opisana z wielką dbałością o każde słowo. Joanna Bator o rzeczach banalnych potrafi pisać w intrygujący, sugestywny, czasem bardzo poetycki sposób. Czytanie „Wyspy…” mogę porównać do mojego samotnego dryfowania po oceanie,  a musicie wiedzieć, że boję się wody w ilości większej niż wypełniona nią wanna, boję się i nie potrafię pływać, choć po cichu zawsze o tym marzyłam.

„Wyspa Łza” to próba utkania z dwóch zdań „fizycy wynaleźli niszę w czasie” i „znikła bez śladu” większej całości.

„Wyspa Łza” to przede wszystkim fotograficzno-literacki teaser zapowiadający kolejną książkę pisarki. To „urabianie” gruntu pod powstający „Rok królika”, który ma ukazać się jeszcze w 2015 roku.
Nie wiem jak Wy, ale ja zostałam urobiona. 

A teraz pora na mini-konkurs dla moich Czytelników;-)
Moje sięgnięcie po „Wyspę Łzę”, nie było przypadkowe. Kiedy kończyłam pisać ten post, dowiedziałam się, że „Wyspę Łzę” wygrałam w konkursie organizowanym przez Audio-blog i Wydawnictwo Znak. Teraz mam dwa egzemplarze książki. Wygrany zachowuję dla siebie jako pamiątkę. Kupiony w księgarni egzemplarz, w stanie idealnym, po jednym-moim czytaniu, przekażę osobie, która jako pierwsza w komentarzu napisze, dlaczego chce go dostać. Dla pozostałych przewiduję „nagrody pocieszenia” w związku z pierwszymi urodzinami bloga, ale o tym później;-)

You may also like...