Umrzeć – tego się nie robi… Szymborska i Mickiewicz na Halloween

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Co to będzie? Co to będzie? Na przekór wszystkim, którzy  sobie bądź dzieciom wkładali dziś dynię na głowę i robili zdjęcia, przytaczam bardzo niemodne Mickiewiczowskie „Dziady” (zdecydowanie niekorzystniej niż dynia prezentują się na zdjęciach i są mniej wdzięcznym tematem do rozmowy;-). Bo z dzisiejszą nocą, z 31 października na 1 listopada wiąże się przedchrześcijański obrzęd zaduszny, który dziś coraz częściej świętujemy tak jak podpowiada nam kultura masowa.

Osobiście Halloween mi zupełnie nie przeszkadza, co więcej, jeśli powoduje radość i uśmiech na dziecięcych buziach to jestem jak najbardziej za. Na kupno dyni i przebieranki po prostu nie miałam czasu, a jak się dowiedziałam od syna, panie w przedszkolu opowiadały dzieciom raczej o odwiedzaniu cmentarzy i paleniu zniczy. O Halloween chyba nie było mowy i wcale nie mam o to pretensji. Halloween wywodzi się z tradycji rzymskiej bądź celtyckiej, toteż jego świętowanie na Zachodzie (Anglia, Irlandia, Szkocja, Walia, północna Francja) czy nawet w USA, gdzie tradycję Halloween sprowadzili irlandzcy emigranci, jest uzasadnione. Polska, czerpiąca garściami z tradycji słowiańskiej, miała kiedyś zwyczaj dziadów. Miała, bo jest on zapomniany, choć można znaleźć w Polsce miejsca, gdzie tradycja dziadów jest przypominana, ale na zasadzie widowiska, przedstawienia. Chętniej świętujemy Halloween.

Żeby jednak nie zapomnieć o naszych słowiańskich korzeniach, poczytajmy fragment „Dziadów” Adama Mickiewicza. Może gdy czytanie „Dziadów” nie będzie miało wiele wspólnego z obrzydzoną w szkole analizą, wywrą one na nas większe wrażenie?

CHÓR
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?

GUŚLARZ
Zamknijcie drzwi od kaplicy
I stańcie dokoła trumny;
Żadnej lampy, żadnej świécy,
W oknach zawieście całuny.
Niech księżyca jasność blada
Szczelinami tu nie wpada.
Tylko żwawo, tylko śmiało.

STARZEC
Jak kazałeś, tak się stało.

CHÓR
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?

GUŚLARZ
Czyśćcowe duszeczki!
W jakiejkolwiek świata stronie:
Czyli która w smole płonie,
Czyli marznie na dnie rzeczki,
Czyli dla dotkliwszej kary
W surowym wszczepiona drewnie,
Gdy ją w piecu gryzą żary,
I piszczy, i płacze rzewnie;
Każda spieszcie do gromady!
Gromada niech się tu zbierze!
Oto obchodzimy Dziady!
Zstępujcie w święty przybytek;
Jest jałmużna, są pacierze,
I jedzenie, i napitek.

CHÓR
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?

GUŚLARZ
Podajcie mi garść kądzieli,
Zapalam ją; wy z pośpiechem,
Skoro płomyk w górę strzeli,
Pędźcie go z lekkim oddechem.
O tak, o tak, daléj, daléj,
Niech się na powietrzu spali.

CHÓR
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?

GUŚLARZ
Naprzód wy z lekkimi duchy,
Coście śród tego padołu
Ciemnoty i zawieruchy,
Nędzy, płaczu i mozołu
Zabłysnęli i spłonęli
Jako ta garstka kądzieli.
Kto z was wietrznym błądzi szlakiem,
W niebieskie nie wzleciał bramy,
Tego lekkim, jasnym znakiem
Przyzywamy, zaklinamy.

CHÓR
Mówcie, komu czego braknie,
Kto z was pragnie, kto z was łaknie.

GUŚLARZ
Patrzcie, ach, patrzcie do góry,
Cóż tam pod sklepieniem świeci?
Oto złocistym pióry
Trzepioce się dwoje dzieci.
Jak listek z listkiem w powiewie,
Kręcą się pod cerkwi wierzchołkiem;
Jak gołąbek z gołąbkiem na drzewie,
Jak aniołek igra z aniołkiem.

GUŚLARZ I STARZEC
Jak listek z listkiem w powiewie,
Kręcą się pod cerkwi wierzchołkiem;
Jak gołąbek z gołąbkiem na drzewie,
Tak aniołek igra z aniołkiem.

ANIOŁEK
(do jednej z wieśniaczek)
Do mamy lecim, do mamy.
Cóż to, mamo, nie znasz Józia?
Ja to Józio, ja ten samy,
A to siostra moja Rózia.
My teraz w raju latamy,
Tam nam lepiej niż u mamy.
Patrz, jakie główki w promieniu,
Ubiór z jutrzenki światełka,
A na oboim ramieniu
Jak u motylków skrzydełka.
W raju wszystkiego dostatek,
Co dzień to inna zabawka:
Gdzie stąpim, wypływa trawka,
Gdzie dotkniem, rozkwita kwiatek.
Lecz choć wszystkiego dostatek,
Dręczy nas nuda i trwoga.
Ach, mamo, dla twoich dziatek
Zamknięta do nieba droga!

(…)
Gdy „Dziady” czyta się „po coś”, a nie w wyniku przymusu szkolnego, wydają się dużo ciekawsze, prawda? Na refleksyjny dzień Wszystkich Świętych zostawiam was z lekturą pięknego wiersza o śmierci, pustce, braku bliskiej osoby. Jego autorką jest Wisława Szymborska.
Kot w pustym mieszkaniu
Umrzeć – tego nie robi się kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.

Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.

Coś się tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.

Do wszystkich szaf się zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.

Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
I żadnych skoków pisków na początek.

Fot. Wikipedia

You may also like...