„Już nie uciekam” … od powieści obyczajowych
Już nie uciekam od współczesnych powieści obyczajowych. Choć najbardziej lubię zaczytywać się literaturą faktu, biografiami i książkami historycznymi, ostatnio zasypiam przy lekturze powieści obyczajowych polskich pisarek. Już nie uciekam od nich. W marcu przeczytałam aż cztery! Wśród nich była książka Anny Sakowicz. To trzecia i zarazem ostatnia z trylogii kociewskiej, którą to trylogią autorka zaskarbiła sobie sympatię czytelniczek. „Już nie uciekam” kończy trylogię w bardzo dobrym stylu.
Na trylogię kociewską składają się: „Złodziejka marzeń” (2014), „To się da” (2016) oraz pachnąca świeżością nowość „Już nie uciekam” (2017). Bohaterką trylogii jest 40-letnia nauczycielka Joanna samotnie wychowującą nastoletnią, ale nad wyraz dojrzałą córkę Lusię. Lekko, ale pozytywnie zwariowana Joanna podejmuje się opieki nad wiekową ciocią Zosią w Starogardzie Gdańskim. Bohaterkę stworzoną przez Annę Sakowicz poznałam w „To się da” (pierwszej części trylogii nie miałam okazji czytać) i z miejsca ją polubiłam. Pisarka powołała do życia nietuzinkową kobiecą postać, która łączy w sobie werwę i pomysłowość nastolatki z wrażliwością i refleksyjnością dojrzałej kobiety. Joanna jest charakterystyczna i nieprzewidywalna, a jej decyzje zaskakujące.
W „Już nie uciekam” Joanna jest w szczęśliwym związku z przystojnym i statecznym chirurgiem Arturem, ale na jej drodze pojawia się jeszcze dwóch mężczyzn. Irytujący, lecz fascynujący Jaromir oraz brodaty pedagog i rodzic zastępczy Wiktor. Joanna oczywiście w finale decyduje się spędzić życie z jednym z nich, a ja jako czytelniczka zaakceptowałam jej wybór, gdyż prawdopodobnie wybrałabym tak samo;-) Perypetie sercowe 40-latki są dość zabawne, a ona urocza w swym niezdecydowaniu i to decyduje o lekkości tej książki.
Równolegle do perypetii sercowych głównej bohaterki w „Już nie uciekam” toczy się wątek jej wolontariatu w hospicjum. Wątek ten nie pozwala sklasyfikować książki jako lekkiego, łatwego, przyjemnego, ale bezrefleksyjnego czytadła; odbieram ją raczej jako powieść obyczajową zaangażowaną społecznie, zwracającą uwagę na konieczność wspierania nieuleczalnie chorych oraz problemy, z jakimi borykają się rodziny zastępcze i osoby starsze i wykluczone społecznie. Anna Sakowicz dozuje opisy pacjentów hospicjum i ich dolegliwości na rzecz gestów, emocji, dialogów. Mamy tu przejmującą scenę śmierci, w której trudno powstrzymać łzy, ale też sceny dające nadzieję na lepsze jutro.
Jest tu także wątek sensacyjny, dotyczący próby samobójczej sprzed lat, która miała się dokonać w miejscu, które Joanna wynajęła na swoją wymarzoną kawiarnię. Wątek ten jest mało wyeksponowany, ale ożywia fabułę i intryguje czytelnika.
Świat przedstawiony w „Już nie uciekam” jest bardzo prawdziwy, naturalny, nieprzerysowany. Pisarka świetnie odmalowała na łamach powieści postacie starszych osób. Są młodzi duchem, zabawni, pomysłowi i pogodzeni z upływem czasu. Staruszki namiętnie czytają w gazetach nekrologi i szukają w nich swoich znajomych; chodzą na pogrzeby, żartują ze starości. Te sceny można traktować jako zabawne, ale moim zdaniem przejawia się w nich pogodzenie bohaterów z przemijaniem i świadomością, że życie kiedyś (a może całkiem niedługo) się skończy.
O wartości książki decyduje również wprowadzenie do języka elementów gwary kociewskiej. Zwracałam już na to uwagę przy recenzji „To się da”, a teraz jeszcze powtarzam. Elementy gwary ubarwiają język tej powieści i ożywiają dialogi. Dzięki Annie Sakowicz gwara kociewska – do tej pory obecna w języku mówionym oraz w książkach z zakresu językoznawstwa czy publikacjach regionalnych – wkracza na salony beletrystyki. Autorka będzie mieć zapewne zasługę w ocaleniu tej gwary właśnie na łamach literatury pięknej.
Anna Sakowicz kończy tą książką trylogię kociewską i robi to w dobrym stylu.
Jestem ciekawa, czym uraczy czytelników następnym razem!
Książkę wydało Wydawnictwo Szara Godzina. Zapraszam Was także na oficjalną stronę pisarki.