Samotność, czyli kilka słów o nudnych mężczyznach

Przyznacie, że we współczesnej prozie polskiej mało jest wyrazistych postaci mężczyzn? Ze świeczką szukać takiego, który pokazałby mi swoją męską logikę „od podszewki”, dzielił się swoimi problemami, a na koniec zapadłby mi w pamięć, ale nie jako obiekt pożądania. Bohatera „Samotności” Huberta Klimko-Dobrzanieckiego na pewno nie zapomnę, bo autor tak go wyszlifował, że choć Bruno ze swoimi chimerami, przyzwyczajeniami i uprzedzeniami jest dla mnie nudny jako mężczyzna, to jako bohater literacki jest świetnym stadium przypadku wyjątkowo zdziwaczałego osobnika, który nic nie musi i nic nie lubi. I dlatego „Samotność” zdecydowanie warto przeczytać.

Bruno Stressmeyer jest mężczyzną żyjącym dostatnio w Wiedniu i to jego oczami (pierwszoosobowa narracja) widzimy otaczającą go rzeczywistość. Nie musi pracować, bo żyje dzięki rodzinnemu majątkowi, nie musi się śpieszyć, bo zawsze ma czas; denerwują go ludzie, zwierzęta i miasto. Denerwują go nudyści, homoseksualiści, właściciele psów, którzy nie sprzątają po swoich pupilach, brat, który postanowił zostać Żydem, matka, której celem w życiu było wyhodowanie bujnej cytryny… Nie lubi Żydów, Arabów, Turków, Chorwatów, sprzątaczek, wędkarzy, kobiet uprawiających nordic walking; przed wejściem pod hotelowy prysznic smaruje stopy maścią przeciwgrzybiczną, przesadnie dba o higienę i zdrowy styl życia, zakupy robi przez internet itp. Boi się tłumów, gardzi tłumem, brzydzi się współpasażerami, nie znosi bliskości. Dla ludzi czuje pogardę, będąc przekonanym o własnej nieomylności i jedynej słusznej prawdzie własnego autorstwa. – Samotność to ja – twierdzi bohater. Ale nie jest to samotność tragiczna, fatum, lecz samotność wypielęgnowana, wychodowana na własne życzenie, groteskowa.
Bruno żyje samotnie w mieszkaniu na luksusowym wiedeńskim dobrze strzeżonym osiedlu. Wydawać by się mogło, że takiemu człowiekowi, który ma wszystko i o nic nie musi się martwić, już nic do szczęścia nie trzeba. A jednak. Bruno marzy, żeby umrzeć. Najlepiej na jakąś nieuleczalną chorobę, która nadałaby jego życiu sens. Tymczasem ciągle słyszy od swojego lekarza, że „jest kompletnie zdrowy” i powinien się cieszyć swoją samotnością, bo jest to stan, o którym on marzy (lekarz jest żonaty). Jak na złość, Bruno nie choruje. Nawet gdy podejmuje ryzyko współżycia bez zabezpieczenia z prostytutką, a potem diagnozuje u siebie chorobę, na którą powinien umrzeć, nadal jest kompletnie zdrowy. Nie może się z tym pogodzić.

Dedykacja od pisarza:-)
Pewnego dnia Bruno udaje się pociągiem w podróż do Chorwacji, gdzie wdaje się w romans. Romans to za dużo powiedziane, bo obie strony, a zwłaszcza damską, która jest znudzoną mężatką i matką, interesują wyłącznie cielesne uciechy. O bliskości nie ma mowy, ale samotnemu dotąd Brunowi nawet to się podoba. Płakałam ze śmiechu, czytając scenę, gdy Bruno idzie kupić prezerwatywy i ma dylemat, jakie wybrać. Bo Bruno w tym całym swoim wygodnictwie, samotności i nielubieniu wszystkiego, w całym swoim idealnym jestestwie, jest po prostu nieporadnym mężczyzną, którym łatwo manipulować za pomocą niezbyt wyszukanych typowo kobiecych sztuczek.
Hubert Klimko-Dobrzaniecki stworzył naprawdę ciekawą postać, która wyznaje wstydliwe dla większości z nas poglądy i idee (m.in. antysemityzm, ksenofobia, szowinizm, nietolerancja) i chwała mu za to, bo rzadko we współczesnych powieściach spotykamy tak wyrazistych bohaterów. Bruno jest postacią kontrowersyjną, ale nie szokuje czytelnika, lecz śmieszy. Jestem ciekawa, jak „Samotność” zostanie odebrana w pozostałych krajach wyszechradzkich, bo jej wydanie zostało sfinansowane z Visegrad Fund i przetłumaczone na kilka języków. Mi „Samotność” spodobała się bardzo. Na początku obawiałam się, że zasnę w tym męskim pełnym uprzedzeń monologu, że nie zrozumiem hermetycznego świata Bruna. Niepotrzebnie, bo charakterystyczny styl Klimko-Dobrzanieckiego i tempo całkowicie mnie wciągnęły.

O „Samotności” rozmawiam z Hubertem Klimko-Dobrzanieckim. Targi Książki w Krakowie
 
Na targach książki w Krakowie spotkałam się z Hubertem Klimko-Dobrzanieckim. Otrzymałam od niego dedykację i dowiedziałam się, że pisarz pracuje nad kolejną książką dla dzieci. Nie wiem, czy wiecie, że Hubert Klimko-Dobrzaniecki (ur. 1967) to znany pisarz, tłumacz i felietonista. Jest autorem zbiorów opowiadań i powieści, za które otrzymał nominacje do prestiżowych literackich nagród Nike, Angelus i Cogito. Znalazł się również w finale Paszportów Polityki. Jego książki, jak do tej pory, zostały przetłumaczone na dziewięć języków. Zajmuje się również pisaniem scenariuszy filmowych.
„Samotność” to ciekawe doświadczenie czytelnicze. Książka ironiczna, miejscami smutna, innym razem przekorna, intelektualna, ale nie lekka, łatwa i przyjemna. A przede wszystkim – dobra. Bo Klimko-Dobrzaniecki dobrym pisarzem jest.
Polecam:-)
Książkę przeczytałam dzięki Oficynie literackiej Noir sur Blanc 

kategoria: literatura piękna
nr wydania: I
liczba stron: 160
ISBN: 978-83-7392-553-3
projekt okładki: Witold Siemaszkiewicz
opracowanie graficzne: Tomasz Lec
format książki: 145 x 235 mm

You may also like...