Jak zginąłeś Henryku? Kiedy? Dlaczego?

W lutym 1940 roku Józef Brud z Połomi otrzymał  pocztówkę z Lwowa od swojego najlepszego przyjaciela: „W związku z uruchomieniem poczty, pragnę skorzystać z tego i dać wam znać, że jeszcze żyję! Czuje się dobrze, mieszkam od początku we Lwowie (…) Za parę dni wybieram się daleko do Rosji Radzieckiej. Lubię poznawać świat. Uczę się języka rosyjskiego, wybierając się do Ziemi Nieznanej”. Nadawca listu do Rosji nie wyjechał, ale w czerwcu 1940 r. znikł bez śladu. Rodzina nigdy nie dowiedziała się, co się z nim stało. Jak zginął? Kto go zamordował? Gdzie leży jego ciało?

 ***
Co robiłabym dziś, dokąd zaprowadziłby mnie los, gdybym pewnego wrześniowego dnia 2003 roku nie weszła do miejskiej biblioteki w Strzyżowie i nie zauważyła wypisanego na tablicy nazwiska? Czym zajmowałabym się zawodowo i z czego broniłabym magisterkę? Mogę jedynie gdybać. Tamten wrześniowy dzień wyznaczył kierunek moich zainteresowań zawodowych i filologicznych. A historia, którą wtedy poznałam, jest ze mną do dziś. Robię wszystko, by poznało ją jeszcze więcej osób.

poeta z Połomi
Henryk Jacek, poeta z Połomi

Henryk Jacek, poeta z Połomi. 
Na tablicy w bibliotece widniało właśnie to nazwisko. Zaciekawiona faktem, że w mojej miejscowości urodził się poeta, o którym ja, studentka filologii polskiej, usłyszałam po raz pierwszy, zagadnęłam ówczesnego dyrektora biblioteki. Niezwykle życzliwy pan Adam Kluska, powiedział mi kilka zdań na temat Henryka Jacka. Niewiele, ale zawsze coś. Obiecał, że pomoże mi w poszukiwaniach. Zaczęliśmy pisać do siebie listy i dzwonić (komórek u nas jeszcze nie było:-) Szukałam informacji w bibliotekach i archiwach… Po jakimś czasie okazało się, że kilka domów dalej mieszka bratanek owego poety, który skontaktował mnie ze swoim wujkiem. I tak zaczęła się piękna historia, którą będę wspominać do końca życia! Wujek mojego sąsiada, pan Władysław Jacek (zm. w 2016 r.) przekazał mi mnóstwo materiałów o swoim bracie Henryku.

poeta żołnierz
Z prawej Henryk Jacek

Wpis poświęcony jest w HENRYKOWI JACKOWI (1916-1940(?), poecie z Połomi

 Dzieciństwo i wczesna młodość Henryka

Henryk Jacek urodził się 16 lipca 1916 roku w Połomi, na przysiółku Sołtysie. Jego ojciec, Jan Jacek, w wieku 22 lat (tuż przed wybuchem pierwszej wojny światowej) wyjechał do Stanów Zjednoczonych, ale z powodu wypadku szybko powrócił do domu rodzinnego w Połomi. W 1915 roku zawarł związek małżeński z Jadwigą Wilkówną, a na nową drogę życia otrzymał z podziału majątku rodzinnego 2,5 ha ziemi. Jackowie mieli czwórkę dzieci: Henryka, Stanisławę, Helenę i Władysława.

Podobnie jak większość mieszkańców Połomi, zajmowali się uprawą mało urodzajnej ziemi, której plony często nie były w stanie zapewnić rodzinie godziwego bytu. Henryk wychowany był w religijnej rodzinie, ceniącej pracowitość i uczciwość, od dziecka zdradzał zamiłowanie do nauki. W 1923 roku rozpoczął edukację w sześcioklasowej Szkole Powszechnej w Połomi. Pasją czytelniczą zaraziła go zapewne charyzmatyczna nauczycielka i wychowawczyni, Monika Brysiówna. Henryk, po przeczytaniu zawartości skromnej biblioteki szkolnej, wypożyczał książki z prywatnych biblioteczek. Wrażeniami z lektur dzielił się z dwoma kolegami, Józefem Brudem i Aleksandrem Dudkiem, którzy stali się później jego przyjaciółmi i powiernikami tajemnic.

Następnie kształcił się w Gimnazjum Księży Michalitów w Miejscu Piastowym, gdzie powstały jego wiersze, które potem weszły do zbiorku pt. „Dusza ludu”. W 1934 roku opuścił szkołę w Miejscu Piastowym, nie uzyskując matury. Wrócił do domu rodzinnego i zaczął przygotowywać do druku zbiorek „Dusza ludu”, jednak nie posiadał na ten cel pieniędzy, a rodzice nie mogli mu pomóc finansowo. Wtedy wraz z grupką osób o podobnych zainteresowaniach (m.in. Jan Micał i Józef Trawka) założył grupę aktorską i dawał spektakle. Za zarobione pieniądze opłacił druk tomiku, który ukazał się w 1934 roku.

 Wolny i… samotny

 

Wiosną 1935 roku, po kłótni z ojcem, wyprowadził się z domu i zamieszkał u swego przyjaciela, Józefa Bruda. Od tej pory rzadko odwiedzał rodzinny dom. W salach rzeszowskiego Sokoła spotkał się Henryk z działającą tam młodzieżą harcerską i nawiązał kontakt z rzeszowskim Hufcem Harcerzy. Wraz z delegacją związku wziął udział w pielgrzymce do grobu Józefa Piłsudskiego w lipcu 1935 roku w Krakowie, było to dla niego wielkim przeżyciem.

W połowie 1935 roku ukazał się kilkunastostronicowy zbiorek wierszy Henryka Jacka pt. „Do Wsi” (nie posiada go jednak żadna bibliotek). We wrześniu tego samego roku roku Henryk dostał się jako aktor do Teatru Dramatyczno-Literackiego, z którym objeżdżał Roztocze (Annopol, Józefów, Krasnystaw), wystawiając m.in. sztuki: „W szponach szatana” i „Kozacy na Litwie”. Pisał także kawały na scenę do Teatru Propagandowego w Niedrzwicy Dużej.

W sierpniu 1936 roku wraz z kolegą założył i prowadził Teatr Literacki, w którym pracowało dziesięć osób. Pod koniec 1936 roku Henryk zrezygnował z pracy w teatrze objazdowym, którą traktował jako zajęcie tymczasowe, nie mając możliwości zatrudnienia w innym miejscu. W grudniu tegoż roku otrzymał pracę w Łucku na Wołyniu w jednym z wydziałów urzędu wojewódzkiego w charakterze referenta. Zaczął wówczas pilnie poznawać język ukraiński, gdyż sprawy, którymi się zajmował dotyczyły sytuacji, jaka panowała w środowiskach ludności ukraińskiej i jej organizacjach na Wołyniu. Wykonywanie tej pracy wiązało się jednak z pewnym ryzykiem i wkrótce opuścił to stanowisko. W 1937 roku ukazał się drukiem kolejny utwór Henryka Jacka zatytułowany „Słowa o Wodzu”, tym razem dostrzeżony na rynku wydawniczym i poprzedzony przedmową. Od 1938 roku przebywał na terenie ówczesnego województwa stanisławowskiego, gdzie otrzymał posadę sekretarza w Urzędzie Gminnym w Bednarowie.

Lwów 1938
Henryk Jacek i Maria Wiąckówna we Lwowie

 

Wojna, Maryla i wielka miłość

Po czterech miesiącach przeniósł się do Lwowa i z dniem 1 kwietnia podjął pracę jako urzędnik w Dziale Ubezpieczeń Ubezpieczalni Społecznej przy ul. Rutowskiego 21. Marzył o rozpoczęciu studiów na Uniwersytecie Lwowskim i czynił starania o przyjęcie u profesora Franciszka Bujaka, z którym korespondował (nie wiadomo, czy było to możliwe, gdyż Henryk nie posiadał matury). W tym czasie we Lwowie przebywała Maria Wiąckówna, córka Wojciecha Wiącka, która zdawała tam egzaminy. Henryk był w niej szaleńczo zakochany, z wzajemnością. Mimo licznych przeszkód (stan majątkowy, wykształcenie), postanowili się pobrać we wrześniu 1938 roku. Do ślubu jednak nie doszło.z nieznanych nikomu przyczyn, Henryk wspominał w listach o zmartwieniach prywatnych, ale nie dzielił się swoimi problemami.

W ostatniej dekadzie listopada tego roku przebywał w Szpitalu Wojskowym w Przemyślu, gdzie został poddany badaniom lekarskim, które miały zadecydować o skierowaniu do cywila lub powrocie do służby wojskowej (odbywał ją w 17. Pułku Piechoty przy ulicy Sobieskiego w Rzeszowie). Komisja lekarska stwierdziła przewlekłą chorobę i wydała decyzję o zwolnieniu z wojska. Urlop chorobowy wykorzystał na odwiedziny rodziny i bliskich w Połomi, po czym wrócił z powrotem do swojej „udręczalni” (jak nazywał pracę we Lwowie).

Ostatni tydzień sierpnia spędził w Połomi, tu też zastał go wybuch wojny. W pierwszej połowie października odbył podróż na trasie Rzeszów-Machów-Tarnobrzeg-Lublin, odwiedzał znajomych, by zasięgnąć opinii o sytuacji zaistniałej w kraju. Po powrocie podjął decyzję wyjazdu do Lwowa. Mimo usilnych próśb ze strony rodziny, aby okres wojny przeczekał w Połomi, postanowił przyspieszyć swój wyjazd, póki granica niemiecko-sowiecka na linii Sanu była jeszcze otwarta. Rodzinną miejscowość opuścił 16 października 1939 roku.

Henryk Jacek i Maria Wiąckówna

Z chwilą uruchomienia poczty, co nastąpiło na początku 1940 roku Henryk Jacek wysłał do rodziny kilka kartek pocztowych oraz jeden list. W liście z 2 lutego pisał:
W związku z uruchomieniem poczty, pragnę skorzystać z tego i dać wam znać, że jeszcze żyję! Czuje się dobrze, mieszkam od początku we Lwowie (…) Za parę dni wybieram się daleko do Rosji Radzieckiej. Lubię poznawać świat. Uczę się języka rosyjskiego, wybierając się do Ziemi Nieznanej” .
  Zamiarów swoich nie zrealizował, do końca czerwca pozostał we Lwowie. W kilku kolejnych wysłanych do rodziny kartkach pocztowych już nie wspominał o zamiarach podróży na Wschód, która, jak się okazało, mogła być tylko mitem. Wobec wzmagających się represji sowieckich – aresztowań i deportacji – w szczególności Polaków, najważniejszą sprawą było po prostu przetrwanie.

Ostatnia wiadomość od Henryka pochodzi z 19 czerwca 1940 roku. Jest to pocztówka do Józefa Bruda z gratulacjami narodzin syna. 

stary list
Ostatnia pocztówka od Henryka Jacka

W następnych miesiącach brak jakichkolwiek wiadomości od niego był sygnałem, że musiało stać się coś złego. Po wkroczeniu Niemców do Lwowa rozpoczęto poszukiwanie Henryka, jednak nie uzyskano żadnych wiadomości o jego losach i okolicznościach zaginięcia. Nawet Stanisław Wilk, wujek Henryka, mieszkający i pracujący we Lwowie nie wiedział, co mogło się stać z jego bratankiem. Po zakończeniu wojny ponowiono próby poszukiwania, ale spełzły one na niczym.

Henryk Jacek zaginął bez wieści w wieku 24 lat, nie wiadomo, co tak naprawdę się z nim stało. Jego twórczość, choć zauważona, minęła bez większego echa i została zapomniana. Poświęcona była głównie rodzinnej miejscowości oraz marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu. Po przedwcześnie zmarłym poecie zostało niewiele pamiątek: kilka dzieł, zdjęć, kilkanaście listów i pocztówek. Do dziś żyje w pamięci jedynie najbliższej rodziny. Niedawno napisałam opowiadanie pt. „Spotkamy się w Sapieżance”, poświęcone pamięci poety.

Publikując ten wpis mam nadzieję, że kiedyś przeczyta go ktoś, kto być może będzie wiedział, co się stało. Podpowie, gdzie szukać informacji o losach Henryka…

You may also like...