Koncert życzeń dla dziadków. Zdjęcia z rodzinnego albumu.
Moi dziadkowie są w dziś w krainie, którą ja nazywam Niebem, Indianie – krainą wiecznych łowów, a Słowianie – Wyrajem. Mam nadzieję, że jest im tam lepiej niż za życia było na Ziemi. Tym wpisem składam im życzenia. Cierpiącej po cichu babci Emilii, energicznej babci Annie, prawie nieznanemu dziadkowi Piotrowi i zgarbionemu dziadkowi Józefowi.
Dziadek Piotr. Tato mojego taty. Imię po nim – jako drugie nosi mój syn. Dziadek Piotr był niezwykle przystojnym mężczyzną, za którym oglądało się wiele panien we wsi.
On wybrał Annę, sporo młodszą, bardzo atrakcyjną, kilkunastoletnią. A może to ona wybrała jego? W czasie wojny współpracował z AK. Dziadek Piotr zmarł w mroźną nocy z sylwestra na nowy rok 1985 roku, gdy byłam malutkim dzieckiem. W zasadzie go nie pamiętam, choć jestem przekonana, że pewien obraz, który co jakiś czas przesuwa mi się przed oczyma, nie jest jedynie pokłosiem rodzinnych opowieści.
Czasem widuję dziadka leżącego na łóżku, już łożu śmierci, z splecionymi różańcem dłońmi. Wokół modli się kilka osób z rodziny. Ciocia przerywa modlitwę, podchodzi do drzwi i delikatnie zamyka je przede mną i moimi siostrami, w obawie, że zobaczymy śmierć. Może to tylko wytwór mojej dziecięcej wyobraźni. A może naprawdę tak było? Dziadek Piotr był wysoki, palił papierosy i nosił okulary w grubej oprawie.
Do niego podobny jest mój kuzyn Marek.
Babcia Emilia. Mama mojej mamy. Odeszła w czerwcu 2000 roku. Ten czerwiec był nieznośnie upalny, zapowiadający zbliżające się nieszczęście, którego chyba każdy z nas się spodziewał. Że nastąpi tak szybko, już nie. Babcię Emilię pamiętam leżącą na skrzypiącym łóżku.
Z babcią Emilią i dziadkiem Józefem w dniu I Komunii Św. |
Drobna, wychudzona, zniszczona chorobą, z plamami na twarzy i dłoniach. Prawie niewidoczna. Bohaterska w swojej boleści. Cierpiała po cichu, wydając niemal bezszelestne westchnienia, które musiały być rozpaczliwym wołaniem o ulgę. Nigdy się nie skarżyła, przynajmniej nam, wnukom, którzy zbyt rzadko ją odwiedzaliśmy.
Do babci Emilii podobna jest moja starsza siostra.
Babcia Anna. Mama mojego taty. Prawie całe życie mieszkała z nami, potem tuż obok, a pod koniec, kiedy my nie mogliśmy jej pomóc – w zakładzie opieki leczniczej.
Okaz zdrowia, zupełnie przeciwieństwo babci Emilii. Całe życie pracowała na roli. Niestrudzona. Piekła chleb, którego nie chcieliśmy jeść, a za którym dziś się tęskni. Tak jak ja uwielbiała czytać. Godzinami potrafiła obserwować to, co dzieje się za oknem.
– Nie puszczaj się, Kasiu, bez czapki – mówiła każdej zimy, na co wybuchaliśmy śmiechem…
– Módl się o dobrego męża – ciągle mi powtarzała.
W dniu jej pogrzebu w 2010 roku łzy zamarzały na policzkach.
Kilka miesięcy po jej śmierci urodziłam syna, moja siostra córkę.
Równowaga w przyrodzie została zachowana.
Dziadek Józef. Tato mojej mamy. Przygarbiony, niedowidzący staruszek.
W każdą niedzielę, i nie tylko, zmierzał do kościoła w garniturze, podpierając się laską. Od kiedy pamiętam, trzęsły się mu ręce, które rozlewały herbatę, rozsypywały cukier i nie mogły uczesać włosów. W młodości był na przymusowych robotach w Niemczech. Jak każdy miał swoje dziwactwa. Zmarł na początku listopada 2012 roku.
Kilka miesięcy po jego śmierci urodziłam córkę, a siostra syna.
Równowaga w przyrodzie została zachowana.
Na koniec zostawiam Was z refleksyjnym wierszem Tadeusza Różewicza, który tak dużo mówi o relacjach rodzinnych.
Koncert życzeń
Opowiadanie babuni z kraju chrześcijańskiego
Chodzę po domu na czworakach
Na palcach chowam się po kątach
Udaję starą salopkę
Miotełkę do zamiatania
Nie rzucam się w oczy w ten sposób
Uśmiecham się do wszystkich
Nawet do klamki słucham kroków
Kiedyś wsadziłam palec do garnuszka
Z miodem
Odezwały się głosy trąb
Sąd ostateczny
Mdli mnie
Z miłości
Przedmioty mają zęby i pazury
Ta szafa co stoi otwarta
To mamusia wasza i babcia
To krzesło
Które przestawiają z kąta w kąt
To też babcia
Kochanej mamuni i babuni
W dniu sto pierwszych urodzin
Dwustu lat życia życzą
Syn synowa i wnuki