Jak urządziłam domową biblioteczkę
Jest jasno i przestronnie, dzięki czemu mogę spokojnie pracować. To właśnie w tym miejscu powstają wpisy na blog, tutaj redaguję teksty, tu pracuję. Gabinet, w którym mieści się moja domowa biblioteczka, jest urządzony skromnie. Tylko biurko, fotele, lampa, regały na książki i… całe mnóstwo książek oczywiście.
W komentarzach często piszecie mi, że podoba się Wam mój pokój z książkami i że marzycie o swojej domowej biblioteczce.
Ja również marzyłam.
Przez wiele lat książki upychałam w jednym ciasnym pokoju, w którym musiało zmieścić się wiele innych niezbędnych rzeczy, jak chociażby szafa z ubraniami czy łóżeczko dla dziecka. Nie mam zdjęć z tego okresu, ale wierzcie na słowo – panował straszny rozgardiasz, a książki były poupychane w każdym kącie albo leżały w pudłach. Księgozbiór rósł, przestrzeń w pokoju malała, ale wiedziałam, że przyjdzie dzień, w którym będę mogła te książki przenieść w odpowiednie miejsce i poukładać je. Po kilku latach z radością je przenosiłam i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, ile egzemplarzy posiadam! Od tamtej chwili wkrótce minie dwa lata.
Najpierw chciałam, aby książki zamieszkały w salonie, ale okazało się, że mieliśmy rozbieżne wizje co do tego pomieszczenia. Poszłam na kompromis. Ustaliliśmy, że biblioteczka będzie się mieścić w pokoju, nazywanym w projekcie gabinetem. W ten sposób powstało pomieszczenie, z którego wszyscy chętnie korzystamy. Ja tu pracuję, dzieci oglądają bajki na laptopie (wprawdzie nie mamy telewizora, ale nie izoluję dzieci od wartościowych bajek i programów), przeglądają książki, czytają.
Wszyscy lubimy ten nasz gabinet. Mimo że znajduje się w nim aż fotele, to jeden jest szczególnie oblegany i widać, że jest już nadgryziony przez „ząb czasu” i użytkowników. To ten jasny.
Gabinet jest miejscem, w którym robię zdjęcia na blog; sama także pozuję tu do zdjęć, bo chyba tylko na tle książek pozowanie nie jest dla mnie krępujące.
Jak widzicie, półki są wypełnione książkami w ok. 90 procentach. Czy nie zabraknie mi miejsca na kolejne egzemplarze? Nie. Na ścianie naprzeciwko również znajdują się regały. Aby nie stały puste, ustawiłam kilka rzeczy, z których mogę zrezygnować lub ograniczyć do minimum.
Moja domowa biblioteczka nadal nie jest gotowa w całości, przy czym nie chodzi tu o niewypełnione książkami półki. Przyznaję się, że na regałach, które widzicie poniżej, jest totalny misz-masz. Wszystkiego po trochu: Lubeński dzwon – trofeum za zdobycie Grand Prix w ogólnopolskim konkursie poetyckim, anioł ze szkła kupiony w Hucie Szkła Sabina i obrazki z cytatami motywacyjnymi.
Na regałach nie mogło też braknąć miejsca na wszystkie magazyny, dla których pisałam artykuły dziennikarskie. Na zdjęciu widzicie trzy numery jednego z wydawnictw. W ciągu 13 lat publikowałam teksty w kilku tytułach wydawniczych, więc trochę się ich uzbierało. Trzymam je na pamiątkę, żeby za ileś tam lat pokazać dzieciom (wnukom? :-), jak kiedyś wyglądały magazyny drukowane…
Moja domowa biblioteczka nie jest urządzona idealnie (co widać po prawej stronie zdjęcia), ale wcale mi to nie przeszkadza. To moje ulubione (łącznie z kuchnią) pomieszczenie w domu. Co ciekawe, nie czytam w nim książek, bo książki zabieram do łóżka.
A wy, gdzie najchętniej czytacie?
🙂