3 książki, które chciałabym dostać w prezencie
Zbliża się czas obdarowywania prezentami. Dzień Matki, Dzień Ojca, Dzień Dziecka… Rozglądam się za drobnymi upominkami na te okazje i… już jestem zdecydowana, co kupić najbliższym. Część podarków nawet kupiłam. Czy sama chciałabym coś dostać? Byłoby miło:-)
Nie jestem zwolenniczką kupowania drogich prezentów – ani otrzymywania podobnych. Dla mnie otrzymanie prezentu, który słono kosztował, jest to krępujące. Zdecydowanie bardziej wolę symboliczne, ale trafione upominki. Najlepszym prezentem na Dzień Matki będą dla mnie uśmiechy dzieci i występ mojego syna w przedstawieniu pt. „Królewna Śnieżka” w przedszkolu. A z materialnych prezentów co chciałabym dostać? Nic nowego. Jestem nudna w swoich upodobaniach. Książki.
Przeszukiwałam ostatnio stronę mojego ulubionego antykwariatu i księgarni Tezeusz w poszukiwaniu książek, które sprawiłyby mi radość, a których nie mam w swojej domowej biblioteczce. Zasoby Tezeusza są przepastne, więc zawsze, gdy klikam na stronę, spędzam zwykle dwa-trzy razy więcej czasu niż sobie założyłam. Najchętniej wertuję zakładkę „Książki do roku 1950” oraz „Literaturę piękną, popularną i faktu”. Zawierają mnóstwo różnorakich tytułów, nawet takich, których nie można dostać w zwykłej księgarni. Można tam znaleźć prawdziwe perełki wydawnicze, jak i wydania popularnych powieści w przystępnej cenie. Zresztą, nie będę się rozpisywać. Kliknijcie sami na stronę http://tezeusz.pl/ i powiedzcie: co upatrzyliście? Podzielcie się w komentarzach:-)
Ja upatrzyłam wiele. Za dużo. Znowu stanowczo za dużo. I choć na półce z książkami „do przeczytania zaraz” stoi kilka egzemplarzy, chętnie porobiłabym roszady w kolejności, gdyby listonosz przyniósł mi takie tytuły.
Jedyne praktyczne przepisy, Lucyna Ćwierczakiewiczowa
L. Ćwierczakiewiczowa, Jedyne praktyczne przepisy |
Tę książkę chciałabym po prostu mieć. Lucyna Ćwierczakiewiczowa w połowie XIX wieku święciła triumfy jako autorka książek kulinarnych, deklasując nawet Sienkiewicza i Prusa. Była autorytetem i miewała po 24 wydania jednej książki! Sukces niesamowity. Chętnie przygarnęłabym wszystkie tytuły jej autorstwa i wcale nie po to, by szaleć w kuchni, przygotowując XIX-wieczne potrawy. Zaczytywałabym się, porównywała… Dla mnie byłaby to raczej historia sztuki kulinarnej. Najbardziej chciałabym mieć stare wydanie:-)
Życie Pi, Yann Martel
Yann Martel, Życie Pi |
W biblioteczce mam „Ja” Yanna Martela. Przeczytałam ją wiele lat temu i bardzo mi się podobała. Jednak hitem Martela jest „Życie Pi”, na podstawie której powstał film nagrodzony. Filmu nie widziałam, książki nie czytałam, ale opinie czytelników i kinomaniaków mówią same za siebie. Szczególnie jestem ciekawa zakończenia książki, które podobno jest zaskakujące.
Plaster Miodu, Adam Szustak OP
Adam Szutak, Życie Pi |
Książka jest zapisem rekolekcji internetowych wygłoszonych w 2014 roku przez dominikanina Adama Szustaka. Wysłuchało ich ponad 70 tysięcy słuchaczy z różnych zakątków świata; wszystkie odcinki wysłuchano ponad milion razy. O „Plastrze miodu” dowiedziałam się niedawno na którymś z blogów, jakie odwiedzam. Recenzja bardzo mnie zainteresowała. „To słowa, które wytracą cię z letargu, pozwolą pokonać niemoc i zobojętnienie, a jeśli trzeba – osłodzą również twoje życie”. Ta książka ma moc – chętnie bym sprawdziła.
To jest moja mała wish-lista znaleziona na Tezeuszu. Te trzy książki byłyby dla mnie idealnym prezentem.
Jakie Ty wybrałbyś, wybrałabyś?