Jak wytrzymać Rok w Delhi

New Delhi Indie
Są lata 80. XX wieku. Szkot William Dalrymple, dwudziestokilkuletni dziennikarz, przybywa do New Delhi, stolicy Indii. W podróży towarzyszy mu żona, artystka-malarka Olivia Fraser, potomkini Williama Frasera, brytyjskiego zwierzchnika w Indiach. W 1993 roku ukazuje się książka pt. „Miasto dżinów. Rok w Delhi”, będąca owocem tej podróży. W Polsce ukazała się w lutym tego roku nakładem Oficyny literackiej Noir sur Blanc. Dawno nie czytałam czegoś tak absolutnie wciągającego i naszpikowanego faktami, choć „Miasto dżinów” do lekkich lektur bynajmniej nie należy.
Szkot William Dalrymple jest historykiem i krytykiem sztuki. „Miasto dżinów” pisze z dokładnością historyka, sięgając do wielu źródeł i opinii. Ta drobiazgowość widoczna jest i w jego rozmowach z taksówkarzem, i eunuchem, i z archeologiem. Szuka, porównuje, cytuje, docieka, a że historie, które opowiada, są fascynujące, książka nie jest suchą relacją, lecz kipiącą emocjami rozmówców podróżą po współczesnych i dawnych Indiach.

Tajemniczy świat hinduskich eunuchów

Williama najbardziej interesują pozostałości dawnego Imperium Brytyjskiego i relacje osób pamiętających imperialne Delhi. Szuka mieszkających tu Brytyjczyków, którzy zdecydowali się pozostać w Indiach (zdziwaczałe staruszki – siostry Haxby, córki pułkownika); spotyka Hindusów, którzy dobrze żyli dzięki obecności Brytyjczyków, rozmawia z wieloma osobami, które żyją na styku tych dwóch jakże odmiennych kultur.
Dla mnie szczególnie interesujący był wątek hidźrów – eunuchów (powiedzielibyśmy transwestytów, ale), stanowiących zamkniętą, mocno zhierarhizowaną społeczność. Kiedy hinduscy eunuchowie, z natury tajemniczy i nieufni, odmawiają mu rozmów, Dalrymple nie poddaje się i znajduje człowieka, który go do nich wprowadza. Opisuje m.in. historię pięknego Vimli, który poddał się wioskowej kastracji, i jak na historyka przystało, szpera w historii eunuchów aż do czasów babilońskich. Pokazuje im smutny los jako seksualnych zabawek w czasach imperium rzymskiego i dumnych strażników haremów w świecie islamu.

 

„Miasto dżinów. Rok w Delhi” W. Dalrymple

 

 Pasjonująca historia rodu Śahdźahana

Drugim wątkiem, który wciągnął mnie bez reszty, była saga rodu Śahdźahana (Szahdżahana), władcy  muzułmańskiego imperium w Indiach z dynastii Mogołów, panującego w latach 1628-1658. Zasłynął on z wzniesienia słynnego Tadż Mahal, na pamiątkę przedwcześnie zmarłej ukochanej żony Mumtaz. Dalrymple opisuje sagę rodu Śahdźahana z dokładnością historyka i sprawnością autora wyśmienitych thrillerów. Zostajemy wciągnięci w świat brutalnej bratniej i siostrzanej walki o władzę, kazirodczych związków, knowań, spisków, okrucieństw i morderstw.

 

Wisienka na torcie na sam koniec książki

Choć początek książki lekko mnie rozczarował i długo kazał czekać na pierwsze zachwyty ( te przyszły niebawem;-), uważam, że Dalrymple nie mógł napisać lepszego zakończenia. Czytałam je z wypiekami na twarzy. Może dlatego, że jestem filologiem, i historia największych eposów świata, zawsze mnie zajmowała?  
Dalrymple podjął się próby znalezienia odpowiedzi na pytanie, czy świat przedstawiony w „Mahabharacie”, jednym z dwóch głównych hinduistycznych poematów epickich, to zupełna fikcja czy też miał swoje odbicie w rzeczywistości. („Mahabharata” to najdłuższy utwór literacki na świecie – 200 tysięcy wersów!, a Dalrymple spotkał w Indiach staruszka, który znał poemat na pamięć..”
Czy pisarzowi udało się rozwiązać zagadkę? Jakimi sposobami chciał ją rozwikłać? Czy ślady „Mahabharaty” są obecne we współczesnych Indiach? Aż mnie korci, żeby Wam powiedzieć, ale zepsułabym tym wszystko. Koniec książki był dla mnie najsmaczniejszą wisienką na najsmaczniejszym torcie. Uczta dla czytelnika, uczta dla historyka, uczta dla spragnionych sensacji.
Po lekturze „Miasta dżinów. Rok w Delhi” jestem bogatsza nie tylko o kolejną przeczytaną książkę. Jestem bogatsza o wiedzę dotyczącą historii i kultury hinduskiej, o której do tej pory miałam powierzchowne pojęcie. „Miasto dżinów” to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w ostatnich miesiącach.
Warto poświęcić czas na trudniejszą, ambitną lekturę. Dalrymple zresztą to wytrawny pisarz, nagradzany prestiżowymi wyróżnieniami. Opinii Szkota, w sprawie Afganistanu, zasięgał nawet Barack Obama.

 Oto dwa moje ulubione cytaty z „Miasta dżinów”.

1. Rozmowa  o wierze między autorem książki a Jafferym, wyznawcą islamu
” (Jaffery) Bóg jest wszędzie. W budynkach, w świetle, w powietrzu. Jest w tobie, bliżej ciebie niż żyły na twojej szyi.
(William) – Ale…
(Jaffery)- Jeśli będziesz go czcił i uwierzysz, że jest tylko jeden jedyny, nic ci nie zagrozi. „

2. Autor rozmawia z muzułmaninem Haidarem o małżeństwie:

„(William) – Myślałem, że w islamie to mężczyźni są niekwestionowanymi głowami rodziny.
(Haidar) – Bzdura. We wszystkich krajach, niezależnie od religii, za kulisami to kobiety pociągają za sznurki. Od kiedy jest pan żonaty?
(William) – Od roku.
(Haidar) – Jeszcze trochę i pan zrozumie.”

Tytuł oryginału: City of the Djins
Przekład: Berenika Janczarska
Oprawa: twarda
Format: 150 x 240 mm
ISBN: 978-83-7392-575-5
Wydanie: I
Data wydania: luty 2016
Ilość stron: 448

You may also like...