Połomia, 3 lipca 1944 roku…

Czasy drugiej wojny światowej w moich rodzinnych stronach pamiętam głównie z opowieści mojej śp. babci Anny, która często i chętnie dzieliła się z nami historiami wojennymi. Mój śp. dziadek Piotr (na zdjęciu) działał w miejscowej partyzantce. Z opowieści babci wynikało, że początkowo ukrywał to przed rodziną – zapewne, aby chronić bliskich. Znikał na całe wieczory, czasem noce, aż babcia zaczęła go podejrzewać o jakiś niecny romans (a dziadek był niezwykle przystojnym mężczyzną). Prawdę powiedział jej dopiero wtedy, gdy pewnego wieczoru postanowiła dowiedzieć się, gdzie chodzi na schadzki… Czy uspokoiła się poznawszy prawdę? Nie wiem. 

Nie wiem też, jaka była rola dziadka w miejscowej partyzantce. Wiem natomiast, że takich jak on było w mojej rodzinnej Połomi wielu. Według dr. Piotra Szopy z rzeszowskiego oddziału IPN-u, ponad 120. Ponad 120 mężczyzn i kobiet to naprawdę imponująca liczba biorąc pod uwagę, że Połomia to niewielka wioska koło Strzyżowa. Ponad 120 osób ryzykujących życie i bezpieczeństwo swoje, swoich rodzin i sąsiadów.
Dlaczego o tym piszę?
W niedzielę, 15 czerwca w Połomi odbyły się obchody 70. rocznicy odbicia więźniów przez miejscową partyzantkę. W dniu 3 lipca 1944 roku kilkunastoosobowa grupa partyzantów (mój dziadek nie brał udziału), wprawdzie słabo uzbrojonych, za to bardzo zmobilizowanych i niesłychanie odważnych (jak wielką odwagę trzeba mieć, żeby walczyć z uzbrojonym po zęby przeciwnikiem?) urządziła zasadzkę na gestapowców, którzy dwoma samochodami wieźli aresztowanych wcześniej członków AK. Atak w Połomi był sporym zaskoczeniem dla gestapowców, a brawura żołnierzy spowodowała, że Niemcy myśleli, iż mają do czynienia z licznym przeciwnikiem.
Piotr Szopa w książce „Armia krajowa w strzyżowskiem” tak opisuje te wydarzenia: „Po zastrzeleniu Zygmunta Patryna „Słowika” 11 czerwca 1944 r. zaczęły się dalsze aresztowania członków AK. W nocy z 2 na 3 lipca 1944 r. gestapo rozpoczęło aresztowania w Hyżnym i w Niebylcu. Gestapowcy dokonujący aresztowań w Strzyżowie i Niebylcu zostali rozbici w Połomi. Antoni Bosek ”Sójka” ze swoją grupą przeprowadził akcję odbicia aresztowanych przez gestapo żołnierzy AK (aresztowano wówczas m. in. Bolesława Indyka z Dobrzechowa, Eugeniusza Pelca ze Strzyżowa, Tadeusza Moskala z Godowej, Stanisława Wieszczka z Żyznowa oraz Edwarda Lenarta z Lutczy). Ujętych żołnierzy wieziono w dwóch samochodach. „Sójka” zaatakował i rozbił pierwszy pojazd i odbił aresztowanych, natomiast drugi zdołał się wycofać. W raporcie podano, że odbito wówczas sześciu aresztowanych. Straty Niemców wyniosły czterech zabitych i dwóch rannych. Zdobyto broń oraz teczkę z dokumentami, w których były zapisy dotyczące osób wyznaczonych do aresztowania, samochód którym wieziono więźniów spalono. Ta sama grupa zlikwidowała tego samego dnia dwóch żandarmów, wśród nich Hauptmana Otto Kohlera, komendanta żandarmerii niemieckiej w Strzyżowie, a także jednego żandarma raniła”.
Pamiętam, jak babcia opowiadała mi o aresztowaniu naszego sąsiada, Tadeusza Kawalca, który, niestety, jechał w drugim samochodzie, tym, którego AK-owcom nie udało się zatrzymać. Babcia i dziadek dowiedziawszy się o aresztowaniach, błyskawicznie ostrzegli pracującego w polu Kawalca o zbliżających się Niemcach. Otworzyli mu drzwi od stodoły, żeby mógł się ukryć. Dziadek zdążył, Kawalec nie. Kiedy Niemcy go aresztowali, podobno właśnie kończył jeść obiad wyniesiony w pole przez żonę…
Dziś w Połomi uczciliśmy ich pamięć.

You may also like...