Magdalena Zimny-Louis jest autorką czterech powieści i jedyną pisarką, której twórczość znam chyba w całości. Przeczytałam wszystkie jej książki, jakie ukazały się drukiem. Co mnie tak ciągnie do jej książek? Pisarka pochodzi z Rzeszowa, a w 2014 roku po 20-letnim pobycie w Anglii, na stałe wróciła do Polski, do Rzeszowa. W naszym, rzeszowskim środowisku (szerzej zapewne także) jest osobą znaną i lubianą. „Pola” była pierwszą książką autorki, jaką przeczytałam. Pochłonęłam „Polę” jednym tchem, tak samo jak „Zaginione”, które miały premierę 2 czerwca.
|
Książki Magdaleny Zimny-Louis |
Można powiedzieć, że Magdalenę Zimny-Louis odkrył Jerzy Pilch. Na konkurs „Pisz do Pilcha” napisała opowiadanie pt. „Studnia”, które to pisarz wybrał do druku razem z ponad trzydziestoma innymi. W
wywiadzie, który w 2011 roku przeprowadziła moja koleżanka z redakcji, Alina Bosak, pisarka stwierdziła : „To mnie zszokowało” i przyznała, że potem przez pięć-sześć lat nie pisała nic.
„Ślady hamowania” na początek
W 2010 roku Wydawnictwo Replika ogłosiło konkurs pt. „Świat Kobiety”, Magdalena Zimny-Louis wysłała tekst i… został wyróżniony. W ten sposób drukiem ukazały się
„Ślady hamowania” pierwsza powieść autorki. Skończyłam ją czytać kilka tygodni temu, a że miałam za sobą lekturę następnych w dorobku autorki powieści, muszę przyznać, że wcale nie wypada blado na ich tle. „Ślady hamowania” prowadzone są w narracji pierwszoosobowej, głównymi bohaterkami dwie siostry, które to postaci autorka zbudowała na zasadzie kontrastu i którym naprzemiennie oddaje głos. To książka z gatunku tzw. literatury kobiecej; ciekawa i wciągająca, o konflikcie dwóch sióstr – Marleny i Izabeli.
Ze wszystkich zabiegów pisarskich najbardziej podobała mi konstrukcja postaci Izabeli. Jest wyrazista, nieoczywista, tajemnicza, pełna przeciwieństw, trochę odpychająca, utkana z wątpliwości i rozterek., a przez to charakterystyczna. Nie polubiłam jej na początku. Z biegiem, czasu, gdy wiele wątków z tej książki umknie mojej pamięci, na „Ślady hamowania” będę patrzeć przez pryzmat Izabeli z kieliszkiem wina w dłoni, rozmieniającej swoje życie na drobne. Jestem przekonana, że Izabela byłaby ciekawą postacią do zagrania przed kamerą.
„Pola” – wciągająca saga rodzinna
W 2012 roku ukazała się „Pola”. Magdalena Zimny-Louis posłużyła się schematem sprawdzonym w „Śladach hamowania” – znów mamy dwie bohaterki, tym razem ciotkę Polę i jej siostrzenicę – Tosię Pogorzelską. Ich losy przeplatają się. To wielowątkowa saga rodzinna, której akcja rozgrywa się w dwóch płaszczyznach czasowych i częściowo rozgrywa się w moim powiecie, więc powieść czytałam z wypiekami na twarzy, doszukując się w niej miejscowości i miejsc, które znam. „Pola” jest moją ukochaną książką Magdaleny Zimny-Louis i jedyną jej autorstwa, której nie mam w swojej biblioteczce. Chętnie przeczytałabym ją jeszcze raz.
|
Pola, M. Zimny-Louis |
Pola osadzona jest w realiach historycznych (wojna, czasy powojenne) i porusza problemy, które dotykają w mniejszym lub większym stopniu każdego z nas: konflikty rodzinne, tolerancja, przekonania religijne i polityczne itd. Jak już wspominałam, bardzo interesowała mnie ta część książki, która jest związana z moim powiatem oraz z Rzeszowem. Szczególnie utkwiły mi w pamięci fragmenty obrazujące życie na wsi i mentalność jej mieszkańców, np. scena, gdy autystyczni bracia zostali zamknięci na czas wesela w stodole, bo rodzina wstydziła się takich „głupich” dzieci (nie wiem, czy przywołałam ją dokładnie). Pisarka funduje czytelnikowi dużo więcej takich „sielskich” obrazków, pozostawiając mu ich ocenę. Oczywiście, historia jest na tyle uniwersalna, że równie dobrze mogłaby się toczyć w innej części Polski, ale przez umiejscowienie jej (częściowo) na Podkarpaciu, jest mi szczególnie bliska.
„Kilka przypadków szczęśliwych”
„Kilka przypadków szczęśliwych” ukazało się na początku 2014 roku, u innego wydawcy (Prószyński i S-ka). Jest to „powieść obyczajowa z dużą dozą przewrotnego humoru o paru pokoleniach kilku rodzin, których wszyscy członkowie wierzą, że gdzieś, kiedyś musi być lepiej”. Zawiera w sobie elementu kryminału i powieści sensacyjnej oraz publicystyki, pisarka eksperymentuje z narracją. Choć napisana sprawnie, z wartką akcją, sprawnie nakreślonymi postaciami (dużo bohaterów – wszyscy charakterystyczni), fragmentami tryskającymi humorem i intrygującym zakończeniem, nie przypadła mi szczególnie do gustu. Może problemy Polaków mieszkających w Anglii nie interesują mnie jakoś szczególnie? A może forma przerosła treść? W każdym razie nie zniechęciło mnie to do śledzenia dalszych poczynań pisarki i z niecierpliwością czekałam na czwartą w jej dorobku powieść.
„Zaginione” – nowość wydawnicza
Premiera „Zaginionych” miała miejsce 2 czerwca i jeśli chcecie przeczytać o niej, to zapraszam Was na relację i galerii zdjęć
na portalu Biznesistyl. Miałam duże oczekiwania co do tej książki, zwłaszcza. O czym są „Zaginione”?
Helena, ok. 30-letnia nauczycielka języka rosyjskiego, żona europosła, wyjeżdża do Armenii, by trafić na ślad matki, która wyjechała tam 27 lat temu z poznanym Ormianinem, zostawiając 3-letnią córkę w Polsce. Helena została wychowana przez ojca, znanego i wpływowego polityka, w rzeczywistości bezwzględnego, skorumpowanego typa, dla którego liczy się jedynie władza, a który do stołka dostał się przez przypadek i na tym przypadku zbudował swoją karierę.
Helena zna jedynie część tajemnicy rodzinnej, tę, którą opowiedział jej ojciec.
Czy młoda lekarka Anna rzeczywiście bez skrupułów zostawiła trzyletnią córkę i dała się uwieść Ormianinowi? Dlaczego przez tyle lat nie dała znaku życia, nigdy nie próbowała skontaktować się z córką albo ze swoją siostrą, znaną pisarką Albiną? Czy naprawdę żyje gdzieś w USA, jak twierdzi ojciec? Helena pakuje walizkę i jedzie szukać prawdy do Armenii. Mimo początkowej niechęci do ciotki Albiny, z jej pomocą próbuje trafić na ślad swojej matki.
Podobnie jak „Śladach hamowania”, mamy przeplataną pierwszoosobową narrację. W tym przypadku – Heleny oraz jej ciotki Albiny.
Już pierwsze strony powieści są wciągające i kipiące od emocji. Pisarka trzyma czytelnika w niepewności, budując ze strzępków wspomnień losy matki Heleny – Anny. Zakończenie jest zaskakujące. Miałam w głowie różne możliwe scenariusze zakończenia i żaden z nich się nie sprawdził. Punkt kulminacyjny w tej powieści jest naprawdę mocny. Rozwiązanie akcji, w którym Helena w końcu dowiaduje się o losach jej matki, powoli studzi czytelnicze emocje, ale nie ciekawość.
|
Książki Magdaleny Zimny-Louis |
Ogromnym atutem tej książki jest warstwa dokumentalna. To nie jest zwykła obyczajówka, ale powieść silnie związana z konkretnym miejscem i wydarzeniami, do tego bardzo refleksyjna. Zbierając materiały do książki, autorka pojechała do Armenii i zapewne dzięki tej podróży, a także konsultacjom z Ormianami, „Zaginione” są interesującą książką pod względem historycznym. Choć akcja częściowo rozgrywa się w Rzeszowie, dla mnie po prostu czarujące były opisy Armenii oraz historii tego kraju. Bardzo sugestywna jest, kluczowa dla całej powieści, scena opisu trzęsienia ziemi w Spitaku.
Nie można sposób też zapomnieć o dwóch drugoplanowych bohaterach „Zaginionych”: Wiktorze (ojcu Heleny) i Sewerynie (mężu Heleny). Obaj są politykami, są to postaci, których czyny, słowa i motywacje sprawiają, że czytelnik brzydzi się nimi. Pisarka przyznała, że postać Wiktora jest „sumą politycznych świń w świecie”.
Zdaję sobie sprawę, że nie opowiem Wam wszystkiego, co należałoby powiedzieć o twórczości Magdaleny Zimny-Louis. Sięgnijcie po jej książki. Ze swej strony najbardziej polecam „Polę” i „Zaginione”. Zerknijcie też na profil pisarki na Facebooku.