Same obowiązki, żadnych praw. O wirtualnej adopcji serca mówi Szymon Hołownia

Adoptowanie dzieci z Afryki jest bardzo modne. Zdjęcie z czarnoskórym wychudzonym, ale uśmiechniętym dzieckiem może zyskać setki polubień w Internecie. Można też wzbudzić ogólną zazdrość, że zamiast wypoczywać w afrykańskim kurorcie zbawiamy świat. Szymon Hołownia, założyciel Fundacji Kasisi, prowadzącej program adopcji serca, twierdzi, że jest to najtrudniejsza forma pomocy. Najbardziej wymagająca, narzucająca wiele obowiązków, nie dająca żadnych praw.

Kilka lat temu zostałam mamą adopcyjną nastoletniego chłopca z Zambii. Wspierałam go przez trzy ostatnie lata nauki w szkole. Kiedy zakończył edukację, skończyła się moja rola mamy w tym programie, polegająca na regularnym przekazywaniu pieniędzy na konto fundacji, która z kolei kupowała chłopcu wszystkie pomoce niezbędne do nauki (część pieniędzy przeznaczana była też m.in. na zakup nasion itp.). Wypełnione zostały stosowne formularze; od Obistera otrzymałam krótki list z podziękowaniami za podjęcie się opieki. Sama nie pisałam nachalnie do niego listów, nie wiedząc czy ich ode mnie oczekuje.
Koordynatorki programu (Ewa, pozdrawiam Cię!) od początku zaznaczały, że adopcja serca to wielka odpowiedzialność. Jeżeli ją podejmujesz, musisz się wywiązywać z obowiązków. Nie można zrezygnować ot tak, bo po dwóch, trzech miesiącach zmieniłeś/aś zdanie. To odpowiedzialne zadanie i nie wszyscy radzą sobie z jego realizacją. Znane im były przypadki osób, którym adopcja serca potrzebna była albo do promocji własnej osoby albo do wzbudzenia zazdrości czy też podziwu dla swojej humanitarnej postawy. Nie miało to nic wspólnego z prawdziwą ideą adopcji serca.

Dlatego kiedy Szymon Hołownia, założyciel Fundacji Kasisi, prowadzącej m.in. program „Adoptuj z sercem”, przyjechał do Rzeszowa (26 września), zapytałam go, jak jego fundacja realizuje adopcję serca. Oto, co mi powiedział:

Katarzyna: Polacy interesują się adopcją zambijskich dzieci?
Szymon Hołownia:
Owszem, zainteresowanie jest bardzo duże. Jestem człowiekiem bezpośrednim i zawsze podkreślam, że trzeba mieć świadomość, iż jest to najbardziej wymagający program prowadzony przez fundację. I wcale nie polega on na tym, że przychodzisz, płacisz i Murzynek jest twój. Że nagle będzie do ciebie pisał listy, a ty będziesz go odwiedzał. To nie jest tak. Wchodząc w adopcję nakładasz na siebie same obowiązki, ale nie masz żadnych praw. To dziecko musi pozostać autonomiczne. W sierocińcu jest 250 dzieci. Jeżeli jeden rodzic adopcyjny jest bardzo zamożny i dużo łoży na swoje dziecko, a ja temu dziecku kupię za te pieniądze mnóstwo rzeczy, to jak poczuje się reszta dzieci, która ma mniej zamożnych rodziców adopcyjnych? Będą zazdrościły, poczują, że są gorszej kategorii. Dla nas od samego początku jest jasne, że wszystkie prezenty i datki idą do wspólnego worka i do wspólnej kasy, z czego korzystają wszystkie dzieci. Rodzice nie mają prawa wymagać czegokolwiek od swojego adoptowanego dziecka, nawet listów. Nie mogę przecież powiedzieć dziecku, żeby usiadło i odpisało na 50 listów z Polski, zamiast iść w tym czasie bawić się z kolegami albo grać w piłkę. Nie mogę zmuszać dziecka tylko dlatego, żeby pisało list, bo ktoś płaci 50 zł miesięcznie. Jeżeli dziecko chce pisać, a takich jest sporo, nie bronimy. Jeżeli dziecko chce, by rodzic adopcyjny został jego przyjacielem, to umożliwimy to, ale nie pozwolimy, by ktoś sam jechał do Zambii i rzucał się na dziecko z czułością. Rodzice mają same obowiązki, nie mają żadnych praw. Wiele osób to rozumie, bo pozostaje w programie „Adoptuj z sercem”, wiele nowych osób się zgłasza. Pamiętajmy, że dzieci z wirtualnej adopcji nie są naszą własnością. Nie można nimi handlować. Musimy trzymać się na dystans, bo za kilka lat to dziecko może wejść na Facebooka i poczuć dyskomfort. Dlatego filtrujemy informacje i wizerunki tak, żeby nie naruszały podstawowych ludzkich praw.

Katarzyna: Adoptować można również duchowo, nie tylko finansowo?
Szymon Hołownia:
Tak. Ja jestem osobą wierzącą, ale nawet niewierzący wierzą w to, że gdy dobrze życzą drugiemu człowiekowi, to go wspierają. Więc wspieraj jak tylko potrafisz, zgodnie z tym co wierzysz. Po prostu okaż dobro. Jeżeli otworzysz swoje serce na Afrykę, będziesz skłonny pomagać w Polsce, po przełamiesz w sobie pewne lody.

O całym programie „Adoptuj z sercem” przeczytasz tutaj
Fot. Archiwum Fundacji Kasisi

You may also like...