Czy da się przeczytać Trzy minuty po trzeciej Parnickiego

Teodor Parnicki

 

W dorobku niejednego pisarza jest taka książka, do której autor niekoniecznie chce się przyznać. Teodor Parnicki też ma taką na swoim koncie. Czy może być aż tak zła, skoro wydała ją Oficyna Literacka Noir sur Blanc, przypominając ją po 85 latach od momentu, gdy drukiem ukazywała się w prasie lwowskiej. No właśnie, czy da się ją przeczytać, jeśli sam autor specjalnie się nią nie afiszował?
Czy komuś z Was mówi cokolwiek nazwisko Teodor Parnicki? Prawdopodobnie niewiele, bo większość z Was nie studiowała polonistyki, a w szkołach ponadgimnazjalnych (dawnych średnich) nie mówiło się o nim i pewnie nie mówi. Parnicki (1908-1988) to ceniony autor powieści historyczno-politycznych i z pogranicza fantastyki, dziś powiedziałoby się: uprawiał twórczość „political fiction”. Był lubianym, szanowanym i honorowanym pisarzem; również krytykiem literackim. Mając ok. 20 lat zaczął pisać pierwszą powieść pt.„Trzy minuty po trzeciej” która ukazywała się w odcinkach  w „Lwowskim Kurierze Porannym” w latach 1929-31 jako powieść egzotyczno-sensacyjna. Wydanie Noir sur Blanc jest pierwszym wydaniem tej książki.
Teodor Parnicki
Skusiłam się na nią, bo interesuje mnie historia literatury i lubię „starocie”;-) Chciałam też oderwać się od współczesnej literatury i książek dla dzieci i przeczytać coś, czym zaczytywano się w międzywojniu. „Trzy minuty po trzeciej” zapewne wtedy była powieścią sensacyjną, dziś dla czytelnika może być tylko egzotyczną, choć sensacji tu nie brakuje. Książka jednak nieco „trąci myszką” i momentami jest naiwna, przewidywalna, ale powiem Wam, że całkiem dobrze mi się ją czytało. Momentami gubiłam wątki, myliłam trudne nazwiska japońskie, ale ogólne moje wrażenia z lektury są na plus. Była takim powiewem świeżości w czytaniu współczesnej literatury popularnej;-)
Mimo że „Trzy minuty po trzeciej” zdecydowanie różni się od „wyrafinowanej intelektualnie prozy historycznej Parnickiego”, jak we wstępie do książki pisze Tomasz Markiewka, na tamte czasy była dość ważnym przedsięwzięciem. Młodemu pisarzowi miała otworzyć drzwi do literackiego Lwowa. Trzeba zauważyć też, że nie „Trzy minuty po trzeciej” wcale nie jest byle jakim debiutem literackim – Parnicki narrację prowadzi zgodnie z obowiązującymi regułami literatury popularnej początku XX wieku; poza tym jest już doświadczonym życiowo człowiekiem. Akcja rozgrywa się w egzotycznej Mandżurii, której stolica, Harbin, była ośrodkiem administracyjnym na trasie Kolei Transsyberyjskiej, a w latach dwudziestych zyskała miano „Paryża Dalekiego Wschodu”. „Powieść rozpoczyna się w mroźny zimowy wieczór w połowie lutego 1927 roku, gdy w ręce sowieckiego wywiadu przypadkowo dostają się dokumenty, których ujawnienie naraziłoby japońskie interesy związane z Koleją Wschodniochińską. Tajne informacje wkrótce mają być przekazane do Moskwy” – zapowiada notka na okładce. Więcej Wam nie zdradzę.
Jak już wspomniałam, „Trzy minuty po trzeciej” nieco trąci myszką… niektóre opisy scen czy bohaterów są dość naiwne i trudno się nie uśmiechnąć; nienaturalne, a przez to zabawne wydają się pewne dialogi, zwłaszcza prowadzone przez przedstawicieli obu płci przebywających sam na sam. Może w tamtych czasach tak się pisało, może kochankowie tak ze sobą rzeczywiście rozmawiali…? Ale przecież i dziś tak często można spotkać takie „momenty” w literaturze, którą serwują nam niektórzy wydawcy:-)
Szybkie tempo akcji, sceny zmieniające się jak w kalejdoskopie, liczni bohaterowie, piękne kobiety, odważni mężczyźni, miłość od pierwszego wejrzenia, namiętności, pościgi, strzelaniny, ucieczki, romanse, zdrady, spiski, tajemnice państwowe, tajni agencji, morderstwa – tego wszystkiego nie brakuje na kartach powieści. Dzięki temu książkę naprawdę szybko się czyta i jest to powieść sensacyjna. Przyznaję jednak, że na ten aspekt jakoś nie zwracałam uwagi. Bardziej zauważalna jest dla mnie jej egzotyka. Mandżuria, przejmujący mróz, nocne kluby gdzieś na końcu świata, pędząca kolej, japońskie spiski – to wszystko jest dla mnie obce, a przez to egzotyczne i wciągające.
ornament kwiatowy
„Trzy minuty po trzeciej” nie każdemu będzie się podobać, nie musi. Nie jest to książka dla mas, choć też żadne arcydzieło. Wydanie tej książki uważam za wydarzenie na rynku, zbyt rzadko czytelnikowi serwuje się coś z historii literatury. Podoba mi się uzupełnienie książki bogatą galerią historycznych zdjęć oraz zdobienie pięknym motywem kwiatowym. To piękne wydanie. Należy się Parnickiemu.

You may also like...