Księga matematycznych tajemnic a umysł humanistki

Lubię takie książki jak „Księga matematycznych tajemnic”. Najnowsza książka Iana Stewarta punktowała moje słabości niemal na każdej stronie. Więcej, każda kolejna strona pogrążała mnie jeszcze bardziej i utwierdzała w przekonaniu, że drugim Einsteinem czy Sherlockiem Holmesem na pewno nie zostanę. Całe to czytanie i rozwiązywanie łamigłówek, odgadywanie matematycznych rebusów i logicznych zagadek zakończyło się wielkim fiaskiem. Ale powiem Wam, że nie pamiętam kiedy ostatnio przeszłam taką gimnastykę szarych komórek. Jeśli chcielibyście potrenować umysł, „Księga matematycznych tajemnic” wydana przez Wydawnictwo Literackie jest idealna. A przy okazji niezwykle zabawna! Tak właśnie powinno się popularyzować nauki ścisłe.
„Księga matematycznych tajemnic” to kontynuacja bestsellerowego „Gabinetu matematycznych zagadek” – obie książki zostały napisane przez  Iana Stewarta, popularnego brytyjskiego matematyka, odznaczonego Medalem im. Michaela Faradaya przez Towarzystwo Królewskie w Londynie za rozwijanie zainteresowania naukami ścisłymi w społeczeństwie. Jest on autorem popularnonaukowych książek „Skarbiec matematycznych zagadek”, „Czy Bóg gra w kości?”, „Listy do młodego matematyka”, „Krowy w labiryncie”, a także, wspólnie z Terrym Pratchettem, „Naukę Świata Dysku”. 

Zapomnij o Lotto, napisz książkę

Ian Stewart ujął mnie jednym zdaniem, które istnieje na skrzydle okładki. Twierdzi, że szansa na wygranie w loterii jest tak nikła, że nie zdecyduje się wydawać na nią swoich ciężko zarobionych pieniędzy. Stewart mówi: „Zapomnij o Lotto. Napisz książkę”, bo jest to bardziej dochodowe. Niedowiarkom podaje przykład J.K. Rowling, która „została pierwszą brytyjską miliarderką, która sama doszła do swojej fortuny”. A przecież miliard funtów to pięćset razy więcej niż zwykle wynosi główna wygrana w Lotto… Ian Stewart dodaje też, że w loterii pt. „pisanie bestsellera” nie zdobył wprawdzie głównej nagrody, ale idzie mu całkiem nieźle:-)

Dlaczego?

Ian Stewart to matematyk, naukowiec, który w dość przyjemny sposób potrafi logicznie wytłumaczyć rozwiązania najbardziej skomplikowanych matematycznych zagadek. Zaglądając do rozwiązań zadań zgromadzonych na końcu książki wiele razy potakiwałam głową i śmiałam się, jakie to proste! Ale nie wiem, czy nie częściej wpatrywałam się w nie zdumiona i dochodziłam do wniosku, że naprawdę czas wrócić się do podstawówki i polubić matematykę.
„Księga matematycznych tajemnic” to coś więcej niż zbiór zagadek. To zabawna fabularna opowieść o detektywistycznych praktykach niejakiego Hemlocka Sloamesa i Johna Watsupa, którzy w rozwiązywaniu zagadek rywalizują ze sławniejszym od siebie duetem z ulicy naprzeciwko. Aż w końcu stają się specjalistami od spraw beznadziejnych. To naprawdę zgrany duet, którego taktyka i logika działania dla mnie są nie do przeskoczenia. Główkowałam, kto zabił, kto przestawił kule… itd. i nigdy nie doszłam do rozwiązania. 
Cóż, jestem umysłem ściśle humanistycznym – takie mam wytłumaczenie. 
Jednak wydaje mi się, że wcale nie chodzi o to, by poprawnie rozwiązać zagadkę. 
Chodzi o to, żeby się starać. Szukać wszelkich możliwych rozwiązań, dedukować, łączyć osoby, miejsca, detale i sytuacje. Próbować. Szukać. Zadawać sobie pytania. Szukać związków przyczynowo-skutkowych.
Robić trening szarym komórkom.
Oprócz scenek i historii rodem z Sherocka Holmesa, „Księga matematycznych tajemnic” zawiera mnóstwo matematycznych anegdot, praktycznych informacji i ciekawostek rozrysowanych graficznie, o których w szkołach się nie mówi (chyba że nauczyciel matematyki to prawdziwy pasjonat). Dzięki tej książce matematyka i logika wydają się naprawdę interesujące, także dla takiego skrajnego humanisty jak ja. 
Znajdziemy to odpowiedzi na takie pytania jak:
Jak wygrać w Lotto? 
Kiedy i gdzie powstało sudoku?
Czy wiersz można zapisać cyframi?
Co to jest efektywność Euklidesowa?
Jaki kształt ma skórka pomarańczy?
Co to jest pifilologia?
Dlaczego moi znajomi mają więcej znajomych na Facebooku niż ja?
Dlaczego bąbelki w guinnessie opadają?
Przy najbliższej nadarzającej się okazji, zgodnie ze wskazówkami Iana Stewarta, spróbuję określić wielkość znajdującego się w pobliżu drzewa. Wcale nie trzeba mieć do tego metra. Wystarczy schylić się, włożyć głowę między kolana i z tej perspektywy popatrzeć na drzewo…. Podobno dokładność tej metody zależy od giętkości ciała. Podobno to lepsze niż joga. A jak to musi wyglądać z boku!
Wydawnictwo Literackie
Wydanie: I
Przekład: Agnieszka Sobolewska
Data premiery: wrzesień 2015
Format: 123×197 mm
Oprawa: broszurowa ze skrzydłami
Liczba stron: 372
ISBN: 978-83-08-05515-1

You may also like...